Co można począć w sytuacji, gdy nie wie się dokąd iść?
Co ma na celu ciągłe szukanie drogi, gdy stale się błądzi, gubi własną ścieżkę?
Co gdyby zaprogramować każdy kolejny dzień, ułożyć go zgodnie ze swoimi chorymi ambicjami, które chce się osiągnąć?
Co da ciągłe zadawanie pytań, na które nie odpowiemy?
Niczym bezmyślne zombie polegające na radach innych, trwam, pozostawiając głos rozsądku gdzieś w ślepym zaułku własnego umysłu, udając, że nie słyszę jego wołania, narzekania, skomlenia. Krocząc niczym neptyk, niewiele myśląc i tak naprawdę niewiele czując, pogrążam się bezpowrotnie w świecie, tak dobrze mi znanym, a jednak tak bardzo obcym. Może pora już dojrzeć, wziąć los w swoje ręce, zaryzykować, zdziałać cokolwiek? Strach, ból, wstyd? Co mnie powstrzymuje? Może jedynie opinia innych, tych, na których mi zależy najbardziej. Ale co z tego.
Dziękuję wszystkim za wszystko!