Bardzo wiele przemyśleń i rozważań przez ostatnie dnie...
Długo myślałam jak to wszyskto ogarnąć.
Przebojowy weekend za mną, który zmienił wiele spraw.
Powiem jedno, chyba przez chwilę poczułam się szczęśliwa i bezpieczna :)
W życiu nigdy niczego nie żałowałam i tak jest tym razem - nie żałuję :P
Bo chyba właśnie o to w życiu chodzi, że przez takie niewinne chwilę człowiek rozumie bardzo wiele i udawadnia sobie do czego tak naprawdę dąży i na czym mu zależy.
Może i ktoś by pomyślał, że tak nie powinno być, ale jest dobrzzeee :D
Chwila oparcia i beztroski, tak jakby wszystko co złe odstawić na bok i odlecieć do zajebiście pięknej krainy :)
Do krainy w której nie ma zamartwiania o "lepsze jutro", o to jak będzie i co będzie...
Przez te kilkanaście godzin poczułam nieograniczoną radość, której bardzo mi brakowało i którą nawet zapomniałam jak smakuję :D
Boję się tylko tego, że to wszystko może się zminić i prysnąć jak bańka mydlana.
Ja już wiele przeszłam i wiem, że piękne rzeczy w moim przypadku nie istnieją i że to chyba niemożliwe żebym zasługiwała na szczeście.
Nie zawsze też jest tak, że to czego się chce i do czego się dąży - dostaje się.
Bo ogólnie to dalej uważam, że jestem złą dziewczyną i mimo tego że z zewnątrz jest zajebiście to jednak wewnątrz jest niezła rozpierducha.
Ale mimo wszystko dużo pięknych rzeczy się wydarzyło i dziękuję za nie :)
Dziękuję za to, że chociaz na chwilę zapomniałam o wszystkim i byłam największą szczęściarą na świecie :D :***