photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 4 LUTEGO 2011

I oba te obrazy razem wzięte, mój melancholijnie bełkotliwy wiersz i

mądre studium nieznanej ręki, zabolały mnie, obydwa były słuszne,

obydwa rysowały bez upiększeń moją beznadziejną egzystencję, obydwa

ujawniały niewyraźnie mój nieznośny i kruchy stan.

 

Ten wilk stepowy musiał umrzeć, musiał własną ręką położyć kres swemu

znienawidzonemu istnieniu - lub też musiałby, przetopiony w śmiertelnym ogniu

podjętej na nowo introspekcji, zmienić się, zedrzeć maskę i od nowa

kształtować swoje "ja".


Ach, ten proces nie był dla mnie ani nowy, ani obcy, znałem go, przeżywałem go już

wiele razy, zawsze w okresach skrajnej rozpaczy. Za każdym razem w tym

niezmiernie bolesnym przeżyciu, rozsypywało się w drzazgi moje aktualne "ja", za

każdym razem wstrząsały nim i niszczyły je moce otchłani, za każdym razem

zdradzała mnie i ginęła przy tym strzeżona i szczególnie mi droga cząstka mego

życia. (...)