powrót do domu.
ostrzegam, że dziś będzie sentymentalnie, melancholijnie, zapewne trochę nudno, więc Drogi Czytelniku, jeśli masz w tej chwili do roboty cokolwiek innego lub na mojego photobloga trafiłeś przypadkowo to uciekaj stąd dopóki się nie rozkręcę.
skoro już podjąłeś się czytania dalej to zapraszam Cię w podróż do wnętrza mojego umysłu, w głąb serca i takie tam inne. wracając do tematu - powrót do domu. brzmi jak tytuł jakiegoś grafomańskiego opowiadania i nie jest to wcale takie dalekie od prawdy. ale nie będzie to opowiadanie.
po nieudanych próbach znalezienia jakiejkolwiek taksówki w celu bezpiecznego powrotu do domu (przecież po co komu taksówki o 4 rano we wtorek?! ech, uroki Olecka. nieważne.) postanowiłyśmy z Basią wracać pieszo (po co komu buty skoro można deptać po kałużach gołą stopą i to jest wtedy takie zabawne i takie beztroskie, co nie, Czopku?). rozkminy, mnóstwo śmiechu, znów rozkminy, lekkie zaburzenia równowagi - ogólnie dzień jak co dzień. Basia odstawiona w miarę bezpiecznie miejsce, dalej idę sama. słońce powoli zbiera się do wschodzenia, ulice są kompletnie puste, kałuże tak przyjemnie łaskoczą w stopy, skóra pachnie mi jakoś inaczej. niektórzy ludzie już wstają do pracy, ktoś staje w oknie z kubkiem kawy i patrzy z nieukrywaną pogardą na gówniarę, która nad ranem wraca do domu i zdaje się mieć głęboko w dupie to, że raczej powinna już spać. jakiś zabłąkany samochód zwalnia mijając mnie, mi serce przez chwilę biję szybciej, zdecydowanie za szybko, 'nie chcę umierać!', uff, pojechali dalej. w słuchawkach kojący głos Nosowskiej, teksty piosenek wkute na pamięć, po raz kolejny cytowane w głowie, skóra pachnie mi jakoś inaczej. 'z rejestru strasznych snów' przeplatane z 'dawidziuk, nie odpierdalaj!', 'czy czy czy' przeplatane z 'ogarnij się wreszcie!'. alkohol ulatnia się z mojego organizmu, a ja bardzo nie chcę tracić tego przyjemnego uczucia chwiejnego kroku, szumu w głowie, poczucia, że jest inaczej, jest lepiej, niektóre sprawy są daleko za mną. niestety czuję przeszywający mnie chłód i już wiem, że czas wrócić do rzeczywistości. skóra pachnie mi jakoś inaczej. kolejny przystanek 'pojedynek między mną, zamkiem i kluczem', a tuż potem przyjemne uczucie ciepła własnego mieszkania. i nie chodzi mi tu tylko o 'ciepło' w pojęciu termicznym ;) nalewam szklankę zimnej coli, która otrzeźwia mnie już kompletnie i bezpowrotnie żegnam się z przyjemnym stanem znanym z ostatnich paru godzin. siedzę na łóżku, ściszam mp3, które (jak mi się wydaje) huczy teraz na całe mieszkanie. i dopiero teraz słyszę ciche pochrapiwanie taty i spokojny, miarowy oddech mamy. spokój jaki mnie wtedy ogarnia daje mi poczucie bezpieczeństwa większe niż może się komukolwiek wydawać. nie jest to do końca zrozumiałe, ale to poczucie bezpieczeństwa jest teraz większe niż kiedykolwiek. jeszcze chwilę napawam się tą przyjemną melodią z pokoju obok, biorę szybki prysznic, dziwny, obcy zapach skóry zostaje i już wiem, że to przede wszystkim wytwór mojej imaginacji. moja skóra pachnie kimś innym, a ja mam być taka spokojna? opieram głowę na poduszce, w powietrze notuję parę słów w starym zeszycie wyciągniętym spod poduszki (przepiszę rano. albo przede wszystkim - przemyślę rano). po raz pierwszy od wielu dni zasypiam tak szybko, że nie pamiętam już nic po tym, gdy zgasiłam światło i naciągnęłam kołdrę na zmarźnięte stopy. może zasypianie z zapachem kogoś innego na skórze jest receptą na moje ostatnie problemy ze snem? nie, chyba jednak wolę opcję z alkoholem.
wiem, że się powtarzam, ale dziękuję losowi za moje cudowne przyjaciółki i resztę cudownych ludzi wokół mnie. czuję bijącą od nich szczerość, troskę, zaangażowanie i chęć niesienia pomocy (chociaż czasami w dość niekonwencjonalnej formie ;)). nie byłoby mnie bez Was, wiecie o co chodzi. jesteście najcudowniejsze na świecie, dla mnie najpiękniejsze i za każdą z Was bez wahania oddałabym wszystko, co mam. nasza siła tkwi chyba w tym jak bardzo się różnimy, każda wnosi coś innego i to jest absolutnie cudowne :')
"gdy przyjdzie przysposobić do kochania inne
z początku obco-szorstkie zimne, zimne, zimne, zimne ciało
znów, znów mi do głowy przyjdziesz Ty
znów, znów mi do głowy przyjdziesz Ty
gdy przyjdzie się ułożyć do snu pierwszy raz
i szepnąć z przekonaniem 'kocham, kocham, kocham, kocham Cię'
znów, znów mi do głowy przyjdziesz Ty
znów, znów mi do głowy przyjdziesz Ty
znów, znów mi do głowy przyjdziesz Ty
znów, znów mi do głowy przyjdziesz Ty
... "
dzisiaj Was nie pozdrawiam, a Wy życzcie mi szczęścia.
m.d.