Halo.
Właściciel photobloga poprosił mnie o wstawienie zdjęcia, o notce nie wspominał. Może miał nadzieję, że sama od siebie napiszę coś śmiesznego, a może coś głupiego czy mądrego. Coś napiszę, ale sama nie wiem, co z tego wyjdzie. Temat sobie znalazłam nawet jak z nudów czytałam książkę. Wszyscy spotkali się ze zjawiskiem "adoptowania" sobie kogoś jako siostry czy brata. Tak po prostu, masz fajnego kumpla, myślisz: "O, chcę takiego braciszka!" i od tego momentu tak się o nim wyrażasz. Jest dobrze, jak to dziewczyna ma "siostrę", albo facet "brata" (aczkolwiek to już trochę pedalskie, choć może nie do końca). Schody zaczynają się, gdy rodzeństwo jest różnej płci. Zwierzają się sobie, ona mu ryczy w rękaw, on jej bluzga na swoją ex... nawiązuje się taka nić porozumienia, która wkrótce zmienia się w grubą, nierozerwalną linę. I pewnego pięknego poranka każde z nich się budzi i czuje motylki w brzuchu... No i co teraz, cholera? - tak sobie myślą i nic mądrego wymyślić nie mogą. Udają, że nieee, że nic, ale jednak coś. Wybuchają dnia pewnego i no proszę, kolejna szczęśliwa parka. Gdzie tu poprawność? Poprawności nie ma, bo świat jest zły. Puenty też nie ma ;)
Pozdrawiać też mogę? Chciałabym pozdrowić i ucałować oczywiście Kreska, a także Gwiazdeczki, Ilumiego, Gangstera, Mufinkę, Gandzie, tatę i jakichśtam ludzi :* A Kresek na pewno pozdrawia swoich znajomych, bo jest dobrym kolegą :)
Coś dla ucha? Specjalnie dla Artura - piosenka niespodzianka :)
Pisała Ati. Zdjęcie też robiłam.