Cześć, to ja. Niektórzy mnie znają, inni nie znają, niektórzy chcieliby poznać, a inni nigdy nie poznawać. Jestem Atana i nie wiem co tu robię... Wstawiam to zdjęcie i notkę, ponieważ taka była prośba Artura, ja zasadniczo prośby spełniam, jeśli tylko jestem w stanie...
Chcę (muszę?) opisać przebieg pewnej historii, chyba naszej historii. Poznaliśmy się na czacie, kanał Chojnice oczywiście. Pamiętam jakby to było wczoraj, wszedł "nowy", no i chciałyśmy się z moją koleżanką Anią Dżinem zapoznać... Dostałyśmy zdjęcie, przeanalizowałyśmy Artura, stwierdziłam, że jest nudny (zbyt pochopnie wysuwam wnioski) i na tym się zakończyło. Potem trochę się ta nasza wirtualna znajomość rozwinęła, wymieniliśmy się numerami Gadu. Potem doszło do spotkania VIP, na którym on był, a mnie nie było. Dzwonili do mnie, jak się okazało z numeru Artura - w ten sposób pozyskałam jego numer telefonu, zaczęły się strzałki i głupie SMSy czasem. Przyszły święta, kolejne spotkanie VIP, na którym byliśmy oboje, przedstawianie się, bla bla bla, uśmiechy nad stołem i przy wielkiej choince też. Wydawał mi się wtedy mniej nudny i raczej sympatyczny. Aczkolwiek nadal nie sądziłam, że z tego może wyniknąć jakaś dłuższa znajomość, gdyż drażniło mnie niemiłosiernie jego zachowanie w stresowych sytuacjach, gdy to zamykał się w sobie i wszyscy byli źli, tylko nie on. Ale zmienił się bardzo od momentu, kiedy go poznałam, dojrzał, wydoroślał, rozumie więcej. Często doprowadza mnie do płaczu ze śmiechu, szczególnie, gdy wspominamy pewne... ideały lub Madonnę. Tzn... doprowadzał, czas przeszły, inna historia, nie, nie, nie, nie będzie tu o mnie, bo ma być o nas! Tak więc pomagamy sobie nawzajem często, a chwilowo, to on pomaga mi. Wiem, że ta notka, to o co mnie prosił może mieć jakiś głębszy sens, tylko nie potrafię tego jeszcze zrozumieć. Miała być na koniec puenta, bo o nią też mnie prosił. Nie rozumiem jednak jak można podsumować coś, co nadal trwa. Uświadomił mi wczoraj, że przyjaciel nie jest tylko ten jeden jedyny i że otacza mnie ich naprawdę wielu. Aczkolwiek... No dobrze, nie będzie o mnie. Dziękuję za przyjaźń, za uśmiech czasem, za te spotkania przy piwie, wódce, wodzie i czymkolwiek, że razem się śmiejemy, że słuchamy tej niechcianej Madonny, że trzęsiesz stołem, a ja chcę do Ciebie wstać. Czyli dziękuję ogólnie za to, co mi dajesz, co pozwala na uśmiech (cholera, zgubiłam wątek - podziękowania oczywiście są dla właściciela photobloga).
Z poważaniem, poszanowaniem - Atana.
Pozdrawiam tych, których pozdrowiłby Artur/Kreska/Gandano/Madonna_On. Buziak.
"Jedna historia,
tysiące ulic i serc...
Ciągle na nowo,
pełna nadziei, tak wiem.
Tak wiele znaczeń,
Które przynosi nam czas."