nie powiem Ci że Twa obecność jest jak dar od losu, albo śpiew skowronków, albo pierdolony kwat lotosu.
raczej jak o poranku zapach porządnej kawy, krótki rękaw w letni dzień, zapach koszonej trawy, pełen bak, pusta droga, seria zielonych świateł, w radio utwór jednej z Twoich niedocenionych kapel. jesteś jak nieoczekiwany zwrot podatku, długi weekend dla tych utopionych w corpo-światku...
!
Twoja skóra pachnie jak ostatnie dni wakacji... ;)