Kupiłam set kłaków kanekalonu, zrobię dredloki z warkoczykami. Poza tym mam kota. Od niedzieli. Jest idealnym kotem. Szkoda mi jej że zostaje jak idę do pracy ale koty śpią 16h więc lepszy taki dom niż ulica nie? I tak większość czasu przesypia. Jest małą kulką która lata po całym mieszkaniu żeby się wyżyć, poczym włazi na kolana mrucząc i zasypia. Dieta poszła się jebać, jestem niecierpliwa. Nie wiem co robić. Moje ciało się rozpada, odzywają się wszystkie kontuzje, stawy napierdalają jak złe. Od poprzedniej niedzieli ledwo ruszam głową i nie mogę patrzeć swobodnie na boki i każdy gwałtowny ruch to zryw bólu. Jak ja mam zrobić trening? Mam ochotę rozjebać kogoś jak się śmieje że przychodzę ściemniać, gdyby poczuł to co ja (nie pamietam dnia bez bólu kręgosłupa, od dwóch lat nonstop, itp). I dlatego jestem gruba. Nie wiem, za 3 tygodnie skończą się treningi judo, może odpuszczę też bjj i dam się sobie zregenerować, zostanie siłownia i lekkie mobilnościowe rzeczy. Jak ja mam kurwa ruszyć metabolizm w takim stanie. Nie wiem. Coś wymyślę. Za tydzień do psychiatry, juz 2 miesiące czekam za wizytą, ale w końcu, już kilka razy zdażyłam chcieć się zabić i rozmyślić. Czuje się obrzydliwie gruba i obleśna. Zrobiłam dzisiaj sushi. I dałam tak na imie kotce.