photoblog.pl
Załóż konto

Dziś poruszymy temat który dotyka tak wielu osób a tak mało się o nim mówi - depresja.

Dla większości osoby z depresja to lenie, które powinny się wziasc w garść. Z humorami. Bo przecież co ty wiesz o depresji. Kiedyś jak czytałam posty mojek koleżanki. Ładna brunetka przed 30, mąż dwa psy wakacje kilka razy do roku i posty o depresji. Jak ona może mieć depresje. Ano można to cichy trol niszczący nasze życie, rodzine, związki i prace.

Ja z depresja zmierzyłam się 6 lat temu jak dowiedziałam się ze moja mama ma raka. Nie potrafiłam jej pomoc i być przy niej. Jako dobra córka powinnam jeździć z nią na chemię i radioterapię, a ja się rozsypalam. Nikogo nie miałam wtedy obok. Kto by zapytał mnie hej radzisz sobie, jak to znosisz. Przerosło mnie to. Mama wygrała walkę. Dzięki sobie i wsparciu innych. Nie mnie. Później moje życie powoli się waliło odbudowywała je, waliło się i tak w kółko. Jak zaczął się covid musiałam wyprowadzić się z domu, ktory wynajmowałam i zrządzenie losu ze w garażu mojego ex spotkałam mojego dobrego znajomego a obecnie ojca mojego dziecka. Nazwijmy go technicznie Jackiem. Jacek właśnie rozstał się z żona i ograniczyła mu kontakty z dziećmi. Nie wiem czy to przypadek ze nasze drogi się połączyły w jego najgorszym momencie życia i moim bardzo trudnym. Zamieszkaliśmy razem. Ja jako dobra psiapsi starałam się go wspierać. Jakoś starałam się swoją osoba poprawić mu humor. Niektórzy mi zarzucali ze mu nadskakuje, ze się zakochałam. A ja po prostu wiedziałam jak to jest być samemu w ciężkim momencie. Nie chciałam żeby on się tak czuł. Chciałam żeby wiedział ze komuś mu na nim zależy. Ze kogos jego los i uczucia obchodzi. Gdy nasze relacje się zacieśniły Jacek uciekł. Wyprowadził się z naszego wspólnego domu bez słowa. A ja to bardzo przeżyłam. Pół roku nie dostałam marnego zdania wyjaśnienia, a to bolało. Moje serce pękło. Bo ja byłam zawsze i zostałam rzucona jak zużyta zabawka. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Jak typowa kobieta pisałam litanie na WhatsApp i dowiadywałam się od wspólnych znajomych o jego nowych podbojach miłosnych. Po pół roku pojawił się a ja cała w skowronkach. Zawsze na każde zawołanie, w najgorszych momentach byłam a on się pojawiał i znikał. Cierpiałam. Trwało to 2,5 roku aż w końcu odpuściłam. Otworzyłam firmę, wynajęłam mieszkanie i zaczęłam układać sobie życie. Nagle Jackowi się odmieniło rok temu. Ze z nie chce związku (zToba) zaczął mnie traktować inaczej. Ja z doza ograniczonego zaufania nie wierzyłam, ze nagle mnie docenił. Ale tak, zakochaliśmy się w sobie tak z całej epy i myślałam ze na zawsze. Z tego związku mamy syna. I tu pojawił się problem. Dostałam depresji w ciąży. Nieplanowana ciąża, początek związku. Masa problemów. Firma się sypała, urząd skarbowy chciał zrobić mi kontrole, szpital, ZUS nie chciał płacić ( zreszta nadal mi nie placi) - znowu się rozpadlam. Nie chciało mi się robić nic wszystko szło jak krew z nosa. Miesiąc przed porodem, zmarł mi ojciec. Sam w domu. Pogrzeb mnie przerósł. Mimo iż z ojcem mieliśmy słaby kontakt popłakałam się jak mała dziewczynka. Z Jackiem kłóciliśmy się i godziliśmy ja ryczałam jak bóbr i moje stany lekowe się pogłębiały. Wyprowadził się chyba z 3 razy. Niby rozumiał ze mam depresje ale przy pierwszej lepszej kłótni było ze nie pracuje ze nic nie robię i ze jestem tak beznadziejna jsk jego żona. Moje serce pękało. Ale wciąż bardzo kochali go. Skłamała bym jak bym powiedziała ze nie był miłością mojego życia. Był. Jest i będzie. Ale bardzo ciężka.

W koncu na świecie pojawił się Młody myślałam ze już jest lepiej. Cud narodzin a Jacek był przy mnie podczas porodu. Niesamowite uczucie.

Ale pojawił się kolejny problem brak instynktu. Przytłoczyło mnie to ze nie potrafię kochać swojego dziecka. Ale wierzyłam ze jak bardzo kocham jego ojca to to się zmieni. Nie zmieniało się. Poszłam po kolejnych płaczach i kłótniach do psychiatry. Diagnoza - derpresja. Jaka pomoc - proszę brać tabletki. Załamałam się. Tak bardzo chciałam żeby ktoś mi powiedział co mam zrobić. Jak wyjść z tego błędnego koła.

Problemy finansowe się nasilały i kłótnie z Jackiem tez. Raz był waniliowo i był przy mnie. Doskonale zajmował się naszym synkiem. Gdy ja traciłam wiarę we wszystko. Gdy w koncu pękała mu żyłka i kłócił się ze mną wyrzygujac mi wszystko.

Mimo iż miałam dokładnie zaplanowane co i jak zrobić i jak uratować firmę czy ogarnąć jakieś sprawy. Przychodziło co do czego przerastało mnie. Czasami miałam ochotę zamknąć się w pokoju przed wszystkimi. Wtedy przychodził Jacek i przytulał mnie i było na chwile lepiej. Tak minęło 6 tyg od porodu a ja mam sieczkę w głowie. Nie potrafię pozbierać swojego życia, a mój związek się sypie. Bo kto chce kule u nogi. To ze go kocham nad życie to nic nie da. Bo życie mnie przerosło. O ile nauczyłam się ogarniać moje dziecko to nie potrafię ogarnąć swojego życia. Wręcz straciłam wiarę ze coś się uda bez schodów, od razu tak jak to planuje.

Może ktoś mi powie jak wyjść z tego marazmu?

Jacek wyjeżdża do pracy za granice. Chyba to koniec, tak mówi. Moje serce się roztrzaskało. Chce się ukryć przed wszystkimi.

 

 

#depresja #deresjapoporodowa #depresjacichyzabojca #związki

Dodane 31 MAJA 2023 ze strony mobilnej
119