Hej, jakoś od dłuższego czasu się motam co pisać na tym blogu, w sumie mam milion myśli co, gdzie jak z kim i o czym i nawet chciałam zrobić podcast na spotyfly, ale tyle się dzieje i w sumie złego ze nie mam energii do życia. Niby tak się mówi o tym #positivevibes, #onlygoodvibes ale czasami jak podpada Was to gowno całego świata to się odechciewa żyć. W sumie chciała bym tu napisać - manifestujcie swoje wymarzone życie ale powiem tylko -zastanówcie się 10 razy o co prosicie. Bo czasami coś co wydaje się dla Was spełnieniem marzen może okazać się strzałem w kolano. Moim marzeniem zawsze było osiągniecie sukcesu, chciałam być doceniona, poważana i traktowana na równi z facetami (tak to chore ale uwielbiam rywalizować z facetami, czasami śmieje się ze mentalnie jestem Michałem i mam fi*ta z rolki) Chciałam mieć fajne auto podróżować i pokazać tym wszystkim beznadziejnym męskim naroslą (- bo kut*s ma niepotrzebna narośli w postaci mężczyzna. ) - ze coś w życiu osiągnę mimo iż jestem kobieta. Gdzieś tam na samym końcu był związek i rodzina na liście priorytetów. Skąd moje przekonanie ze sukces jest czymś najważniejszym w życiu przedstawię Wam historie małej dziewczynki. Która przyszła na świat w rodzinie nie koniecznie takiej gdzie była wyczekane chciana i rodzice cieszyli się ze ja maja. Byłam kolejnym punktem na liście co trzeba zrobić w życiu moich rodziców. Był ślub, był dom czas na dziecko. I nie powiem moje dzieciństwo do pewnego momentu było fajnie. Mieszkałam w domu na wsi bez tel komórkowych komputerów wifi za to z przyjaciółmi, zabawa na trzepaku czy łażeniem po drzewach w poszukiwaniu czereśni - tak pokolenie Britney Sprice i Beakstreet Boys 🤣 czy jakiś tak nie chce mi się tego sprawdzać bo pisze tego posta na tel o 1 w nocy. Ale do brzegu dlaczego sukces? Bo całe życie miałam wymawiane ze jestem gorsza. Byłam jedyna dziewczynka, miałam samych kuzynów, jedynaczka i wciąż słuchałam latami czego oni nie zrobili jakie studia pokończyli, ile kierunków, później otworzyli firmy - z pomocą rodziców- kupili domy założyli rodziny. Tylko ja całe życie byłam czarna owca. Idąca swoją ścieżka na przekór wszystkiemu i bez wsparcia kogokolwiek. Ale wciąż byłam stawiana na równi z działami z bogatszych domów czy tymi co rodzice wspierali ich pasje. Moja pasja były i są konie- są wręcz moja miłością. Jako dziecko bardzo chciałam jeździć na koniach - i moich rodziców było na to stać. Ale nigdy nie spełnili tego marzenia. A ze mieszkałam na wsi to szybko ogarnelam kto ma konie i kto nauczy mnie jeździć i tak jako 8 latka chodziłam wynosić gnój żeby pod koniec moc wsiąść na konia. Tak robiłam pare ładnych lat i do dziś jestem z tego dumna ze wynosiłam gnój zeby nauczyć się konno. W sumie konno jezdzilam z przerwami do 27 roku życia i dziś bardzo za nimi tęsknie. Wciąż wierze ze kiedyś dorobię się własnego wierzchowca. Tylko moje marzenie z biegiem lat ewulowało i ze zwykłego konia, wymyśliłam sobie konia sportowego. Tak apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mając 20 pare lat zaczęłam jeździć w podpoznańskiej stadninie sportowej gdzie trenerem jest członek kadry wkkw. Nie powiem, marzył mi się start w zawodach. Ale tu pojawił się inny problem- tu już musisz mieć swojego konia albo dzierżawionego, najlepiej profesora, nie szkółkowy. Także wtedy musiałam polować moim marzenia na do widzenia . W tej stadninie stał kon mojego znajomego. Piękny młody startujący z powodzeniem zawody krajowe, a później kilka zagranicznych i czasami jeździłam towarzysko na te zawody po Polsce lub na treningi w terenie. Wtedy od tego życzliwego znajomego usłyszałam słowa które zapamiętałam do końca życia zajebisty jest ten kon, nigdy takiego nie będziesz mieć albo jesteś za stara żeby startować, co możesz startować n-ke? Pamietam ze wtedy mnie to złamało a było to 4 -5 lat temu. Nigdy nie czułam się taka bezwartościowa. Jak by mnie ktoś zgasił jak peta.
Bardzo często spotykałam się z tym ze faceci zaniżali moja wartość, mówili mi ze nic nie osiągnę, ze bez nich jestem nikim, ze jeżdżę ich autami, albo ze jestem idealna kochanka ale nie nadaje się do związku. Niby zawsze to była taka szpileczka ale to ukłucie kształtowało młoda dziewczynę.
I tak się rozpisałam ze chyba będę musiała zrobić druga cześć, znaczy się zrobię, jak to w ogóle będzie miało jakiś odbiór.
Motto na dziś - nigdy nie depcz czyjś marzen, bo nie wiesz czy właśnie czyjeś serce się nie rozpada na milion kawałków, a życie traci sens.
26 LIPCA 2023
16 LIPCA 2023
24 CZERWCA 2023
15 CZERWCA 2023
12 CZERWCA 2023
31 MAJA 2023
27 MAJA 2023
20 MAJA 2023
Wszystkie wpisy