Co? - zapytał wyraźnie zmieszany Nathan, gdy mnie zobaczył. Ze dziwienia rozdziawił usta. - Jak to? - dodał szeptem.
- Słuchaj, przepraszam. Wiem, że nie powinnam była, strasznie mi głupio. To się stało tak szybko, tak nagle. Nie mogłam w ten sposób. To było konieczne. - Plotłam co mi ślina na język przyniosła. Zdawałam sobie sprawę, że moje słowa są niezrozumiałe i nie mają większego sensu. Nagle tak bardzo chciałam znaleźć się w jego silnych ramionach, że zaczęłam histerycznie szlochać. - Nie chciałam. Ja... - nie byłam w stanie już nic powiedzieć. Czułam, że moje serce od nowa przeżywa koszmar, który zdołałam jakoś zapomnieć przez minione pięć lat. Na nowo zaczęły rozdrapywać się stare rany. Zacisnęłam zęby. Policzyłam do dziesięciu i wypowiedziałam błagalnym tonem.
- Proszę, porozmawiaj ze mną. - Jego twarz gwałtownie się zmieniała. Kolejno przemykały przez nią emocje. Począwszy od zdziwienia, przez złość i zdenerwowanie, a skończywszy na opanowaniu. Widząc jego wahanie, dodałam - To ważne. Wszystko ci wytłumaczę.
- Dobrze, porozmawiajmy. Ale możemy się umówić na osiemnastą? W tej kawiarni, co zawsze. Muszę iść do pracy.
- Dziękuję. - Tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Odetchnęłam z ulgą, połowa sukcesu za mną. Teraz przyjdzie mi się zmierzyć z trudniejszą częścią. Nie wiedziałam jeszcze, jak mu o tym wszystkim powiedzieć. W głowie rozgrywałam tą rozmowę na milion sposobów. Starałam się przewidzieć wszystkie reakcje, by być przygotowaną na każdą ewentualność.
Chciałam wierzyć, że to rozwiąże choć część problemów. Chciałam mieć nadzieję...
Zorientowałam się, że nadal stoję i patrzę prosto w jego oczy. Zawstydzona delikatnie się uśmiechnęłam i spuściłam wzrok. - No to do zobaczenia. - dodałam i zostawiłam Nathana, który wciąż z dłońmi w kieszeni bacznie obserwował każdy mój ruch.
Zupełnie nieświadoma po kilkunastu minutach znalazłam się pod moim rodzinnym domem. Byłam pewna, że ojciec nadal tutaj mieszkał. Dowodem na to był znajdujący się stary ford, który należał do niego niemal odkąd pamiętam. Cicho westchnęłam i palcami przeczesałam włosy.
Stojąc na chodniku, słońce niemiłosiernie parzyło w skórę. Niebo było czyste, bez żadnej chmury. Usiadłam na krawężniku, wyciągając maksymalnie nogi na ulicę. Nie obawiałam się nadjeżdżających samochodów. Jest to jedna z tych dróg, o której nikt nie pamięta. Rzadko kiedy jeździ tutaj jakikolwiek pojazd. Ciszę zakłócały jedynie cykady, które zawsze sprawiały, że czułam wewnętrzny spokój.
Pragnęłam porozmawiać z tatą, jednak bałam się tej konfrontacji. Przez te wszystkie lata, nie widzieliśmy się ani razu. Mieliśmy jedynie kontakt telefoniczny, który także pozostawiał wiele do życzenia. Rozmawialiśmy jedynie od święta.
Nagle usłyszałam kroki, a następnie poczułam czyjąś obecność. Ktoś do mnie dołączył i usiadł obok mnie.
Bardzo dziękuję autorce zdjęcia! :)