Po wielu godzinach dotarłam na miejsce. Wysiadłam z samolotu i odebrałam swój bagaż. Byłam rozdarta. Z jednej strony niezmiernie się cieszyłam, a z drugiej panicznie bałam.
Wsiadłam do taksówki i podałam kierowcy karteczkę ze wskazanym adresem. Wygodnie usiadłam na tylne siedzenie pojazdu i podziwiałam widoki za oknem. Tak dobrze wiedziałam, co za chwilę ujrzę. Wąskie uliczki, kolorowe kwiaty swobodnie zwisające z okien. Malowniczy krajobraz zachwycał każdego przechodnia, turystę, mieszkańca.
Znowu byłam w swoim rodzinnym miasteczku, znajome ulice wywołały u mnie fale wspomnień. Kiedy mijałam kawiarnię, w której po raz pierwszy spotkałam się z Nathanem, mimowolnie się uśmiechnęłam.
W końcu dotarłam pod ogromny dom, który zachwycał swoimi wielkimi rozmiarami i imponował pięknymi ozdobnikami. Odetchnęłam z nadzieją, że przyniesie mi to jakąkolwiek podpowiedź. Podniosłam rękę, aby zadzwonić dzwonkiem do drzwi, jednak moje serce wciąż miało wątpliwości. Moja niezdecydowana dłoń zawisła w powietrzu. Kilkakrotnie przybliżałam się i odsuwałam. Zdenerwowana zaczęłam schodzić po schodach. Chciałam wrócić do wynajętego pokoju i jeszcze raz spokojnie wszystko przemyśleć. Postanowiłam, że nie mam siły teraz na konfrontację z Nathanem. Wiedziałam jednak, że jest to jedyna szansa, aby przynieść ulgę mojej córeczce. Może właśnie Nate mógłby zostać dawcą.
Nie chciałam go o to prosić, ale Libby ma rację. On ma prawo o wszystkim się dowiedzieć.
Kiedy byłam już na ostatnim schodku, usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy. Następnie ktoś nacisnął klamkę.
- Przepraszam panią! - usłyszałam tak dobrze znany mi głos, głos, który rozpoznałabym wszędzie. Moje serce zabiło dwa razy szybciej. Momentalnie znieruchomiałam. W mojej głowie pojawiły się miliony myśli. Ich natłok spowodował wrażenie, że zaraz eksploduję. Kolejno pojawiały się obrazy wspólnych chwil, spędzonych razem. Przypomniałam sobie, jak na jego widok zawsze reagowałam przyspieszonym oddechem i rumieńcem. Po raz kolejny uświadomiłam sobie, że nigdy nie przestałam go kochać. Zawsze był obecny w moim sercu i nikt inny nie byłby w stanie zastąpić jego miejsca. U podbrzusza poczułam stado przemieszczających się motyli. Nie sądziłam, że zareaguję w ten sposób.
Nagle zaczęłam histeryzować. Co, jeśli on kogoś ma? Jeśli znowu będę musiała od niego uciec. Czy zdołam się z powrotem pozbierać?
Powoli się odwróciłam.