około sześć lat wcześniej.
15 kwiecień 2008r.
Siedziałam na wannie. W ręce trzymałam test ciążowy, który potwierdzał moje obawy. Ujrzałam dwie wyraźne kreski. Nie wiedziałam co robić, byłam oszołomiona. Wydawało mi się, że jestem silna, ale w tym momencie wybuchnęłam głośnym płaczem. Zsunęłam się na podłogę, plecami opierając się o kafelki. Skuliłam się, starłam przybrać jak najbezpieczniejszą pozycję, zajmować jak najmniej miejsca. Pragnęłam stać się niewidzialna. Długo leżałam i płakałam, zastanawiając się, co dalej. Nie miałam pojęcia, co zrobić. Cieszyłam się, że jestem sama w domu, ponieważ mogłam ze spokojem wszystko przemyśleć.
Wzięłam telefon, aby zadzwonić do Audrey, jednak po chwili namysłu zrezygnowałam. Moja przyjaciółka, na pewno by mi pomogła, uspokoiła, uświadomiła, że to nie przekreśla niczego. Wiedziałam jednak, że nie wytrzymałaby i powiedziałaby komuś. W tym przypadku nikt nie mógł się dowiedzieć. Szczególnie Nathan.
Dwa tygodnie temu, kiedy zaczęłam podejrzewać ciążę, leżąc na kanapie, splotłam jego dłonie z moimi i podpuściłam go, licząc na jego zwierzenia. Powiedział mi wówczas, że będzie gotowy na dzieci dopiero za kilka lat, gdy jego karierze nie będzie już nic zagrażać.
Miałam osiemnaście lat, on dwadzieścia. Wciąż oboje się uczyliśmy, on zaczął studia. Chciał być dziennikarzem prasowym. Ja z kolei zawsze pragnęłam być położną, ale ciąża zniweczyła moje marzenia.
Nathan był rozsądny, ważne było dla niego wykształcenie i zawsze chciał sprostać wymaganiom rodziców. Nigdy nie zaniedbywał swoich obowiązków, ale jednocześnie znajdywał czas dla mnie i znajomych. Lubił się dobrze zabawić, nie przekraczając postawionej sobie granicy. Myślę, że właśnie dlatego od początku tak dobrze się ze sobą dogadywaliśmy. Czułam się przy nim bezpiecznie, nigdy mnie nie zawiódł. Był szarmancki, wychowany i inteligentny. Zawsze wiedział, kiedy pragnę by mnie pocieszył, przytulił. Jednakże kiedy chciałam pobyć sama, zostawiał mnie, zapewniając, że się odezwie za jakiś czas.
Pokochałam go również za jego niesamowicie piękne spojrzenie, za ciemne oczy, które zawsze spoglądały na mnie z czułością. Był nieziemsko przystojny. Byłam dumna, kiedy idąc ulicą, trzymaliśmy się za ręce, przywołując zazdrosne spojrzenia innych kobiet. Kochałam go za całokształt. Mimo, że czasami się kłóciliśmy, zawsze z tęsknotą padaliśmy sobie w ramiona i wybaczaliśmy sobie.
Spojrzałam na telefon. Piętnasta czterdzieści. Powoli wstałam i nałożyłam makijaż, aby ukryć moje załamanie.
Wróciła mama z pracy. Miałyśmy około trzy godziny zanim wróci tata. Ta sytuacja za bardzo mi ciążyła, musiałam z kimś porozmawiać. Bałam się reakcji mamy, ale z drugiej strony i tak w końcu by się dowiedziała. A zdecydowanie mogłam jej zaufać, nikomu nie powie, jeśli ją o to poproszę.
- Cześć kochanie! - Radośnie zaświergotała. Chyba musiałam mieć naprawdę nieszczęśliwą minę, bo szybko dodała - chcesz porozmawiać? Coś się stało? - Dopytywała się. Nie mogłam wydusić żadnego słowa, w moim gardle pojawiła się uciążliwa gula, która uniemożliwiła wypowiedzenie czegokolwiek. Miałam wrażenie, żę minęła wieczność, zanim cokolwiek wypowiedziałam.
- Przepraszam - zdążyłam wydusić i zaczęłam histerycznie płakać, a wypowiedzenie kolejnego zdania na głos zabolało mnie, jak nigdy dotąd. - Muszę się stąd wyprowadzić. Jutro. - wypowiedziałam, wiedząc, że zostawiam bliznę w sercu mamy.
- Coś z Natem? Zrobił coś nie tak?
- Mamo... jestem w ciąży. - Wyznałam, a ona raptownie zbladła i zemdlała.