Posłusznie wykonałam polecenie córki i trzymając ją za paluszki, podreptałyśmy do kuchni. Georgina wdrapała się na krzesło, a z racji tego, że jest niezbyt wysoka, w porównaniu do swoich rówieśników, sprawiło jej to wiele trudności. W końcu się wygodnie usadowiła i zaczęła pogodnie machć nóżkami w powietrzu.
Otworzyłam lodówkę, aby sprawdzić jej zawartość. Niestety niezbyt wiele się w niej znajdowało.
- Musimy jeszcze iść na zakupy - powiedziałam i odwróciłam się w stronę Gigi, która nagle stała się poważna i przerażona. Jej malutkie usteczka ułożyły się w literkę o, a oczy powiększyły dwukrotnie. - Ale jeśli wolisz, to zostaniesz z babcią, a ja sama pójdę.
- Ma... mo - wyjąkała. - Pająk!!! - Krzyknęła spanikowana. - Na twojej bluzce! Uważaj!
- Aaa!! Gdzie? - Krzyknęłam, zaczęłam podskakiwać i biegać po pomieszczeniu. - Jeszcze?- Nagle stanęłam jak wryta. Gigi śmiała się i płakała jednocześnie. Trzymając się za brzuch, pochylała się do przodu, starając się, nieudolnie, powstrzymać napad śmiechu.
- Mamo! Jesteś... taka... śmieszna. - Wydusiła, powoli się uspokajając.
- Gigi... nie było żadnego pająka, prawda? - Zapytałam podniesionym tonem, powstrzymując się od śmiechu.
- Chciałam wiedzieć, jaka będzie twoja reakcja.
- Nie daruję ci tego. - krzyknęłam i się roześmiałam. Georgina szybko zeskoczyła z krzesła i zaczęła uciekać do drzwi. Mknęłyśmy przez kolejne pomieszczenia - korytarz, jej pokój, taras, aż w końcu wybiegłyśmy na ogród. Tam dopadłam moją małą oszustkę i delikatnie położyłam ją na trawie, uniemożliwiając ucieczkę.
- Ładnie to tak się z mamy nabijać? - Zapytałam retorycznie i zaczęłam ją łaskotać. Gigi w akcie desperacji zaczęła wierzgać w powietrzu nogami. Wyglądała przezabawnie, ponieważ nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu, starała się przybrać surową minę.
I jak się podoba? Komentujcie. :)
Proszę Was o cierpliwość, niedługo akcja się zacznie rozkręcać. :)