Zastanawiałeś sie kiedys nad tym, ze majac szczęście, mając dosłownie wszystko, niespodziewanie po części tracąc jedna z najważniejszych z nich, tracisz wtedy szczescie calkiem? Tracisz chęć do tego, co kochasz robić, do tego by sie nawet uśmiechnąć. Tracisz cos po czesci, nie majac pewnosci ze wroci, bedzie jak dawniej. Mimo ze bardzk ci na tym zalezy nie wiesz co masz zrobic, jak udowonic co na prawde w nas siedzi, jaka wartosc maja nasze slowa, co trzymamy w sercu. Wszystko dzieje sie spontanicznie, wydaje nam sie ze jest pieknie,cudownie. Tak, pieknie,cudownie, rzecz jasna, jest to po to zeby zaraz sie cos spieprzylo, tak, zebysmy widzieli co tracimy, jak wazne jest to cos dla nas. Czasami odpoczynek, krotki czas na przemyslenia, reset pomaga i daje piekne rezultaty, niestety zawsze tak nie jest. To jest w tym najgorsze, Jeszcze gorsza jest swiadomosc tego, ze po dwoch stronach jest tak samo, takie same relacje,uczucia. Ciezko tylko zozumiec ludzi, ktorzy nie potrafia szanowac cudzego szczescia, bo 'on/a ma lepiej ode mnie' to jak, trzeba cos zrobic zeby to uleglo zmianie. Oczywiście, tylko zastanowmy sie wtedy nad tym ze nie chcielibysmy zeby ktokolwiek zrobil nam cos tak okrutnego jak robimy komus, kazdy chce byc szczesliwy, wszyscy dazymy do ideału i najprawdziwszego szczescia, kazdego dnia. Jak będzie? Zobaczymy. Ciezko, baaaardzo ciezko.
Nie pytac, nieobecnosc przez jakis czas, do odwolania.