No, więc usiadłam, a jeśli chodzi o uczucia... Będzie nieco ciężej. Nie umiem o nich pisać, chyba nawet ich wyrażać. ( Nie licząc wstydu. On zawsze koloruje moje moliczki kolorem ciemnoczerwonym. Nienawidę tego, to moja słabość ). Obecnie nieustannie czuje strach, obawe o przyszłość, boje się następnego roku, który będzie wielkim przełomem w moim życiu, które na pozór jest spokojne, bez żadnych, szczególnych zmian. A przyszły rok... Tak zapewne będzie inny od poprzednich. Boje się, że nie odnajdę się w nowym otoczeniu, w nowym miejscu. Czuje się nieprzystosowana do świata otaczającego mnie. (Jednak brak dużych zmian daje się teraz we znaki). Boje się, że utracę moje własne, indywidualne zdanie pod wpływem innych. Tak... Zdecydowanie czuje strach, strach o przyszłość. Chciałabym nauczyć się cieszyć tym co jest tu i teraz. Cieszyć się chwilą i łapać te 'ulotne jak ulotka'. Cholera, nie potrafię tego. Czuje się też samotna. Brakuje mi ciepła drugiej osoby. Owszem, mam przyjaciół. Kochanych przyjaciół. Jednak smutno dochodzę do wniosku, że ci prawdziwi przyjaciele są daleko. Tak, odnalazłam ich w sieci. Jest mi się wstyd do tego przyznać. ci, którzy naprawdę mnie rozumieją są bardzo daleko odemnie. To przykre. Potrafię śmiać się z przyjaciółmi z 'reala' i przyznać, że są prawdziwymi przyjaciółmi wcale tak nie myśląc. Kurde, przykre. Zawsze przez te notki uświadamiam sobie, że jestem niezmiernie przykrą osobą. Taka zakłamana, siedząca w swoim świecie dziewucha.