wydaje mi się, że znalazłam sposób, żeby przechytrzyć czas. za każdym razem, kiedy wracam do swoich starych miejsc, przyciskam policzek do tych znanych dobrze od lat końskich szyi, za każdym razem jestem tam znowu tak, jak zawsze. wracam do stanu niezmiennego, czystego, punktu 0. cokolwiek by się nie działo, jakkolwiek nie zestarzałabym się i nie zmieniła od środka, nawet gdyby na codzień mój świat stawał na głowie tańcząc brejka, tam zmienia się w spokojnego, sentymentalnego klasyka grającego na skrzypcach mojej wewnętrznej melancholii. niezawodny hak na rzeczywistość.