W chuj czasu mnie tu nie było, ale takie portale mają to do siebie że trzyma jakiś sentyment. I chęć przelania myśli na druk internetowy..
Patologia..
Co się kurwa jaram to poezja.
W końcu wszystko zaczyna się układać tak jak ja to sobie wytyczyłem.
Bierzące :
Ogólnie spoko, powoli brnę do przodu. Bez pośpiechu. W pracy, opierdalam się jak mogę - nie ma co się przemęczać.
Odebrałem kilka dni temu crossa z naprawy, w chuj kasy poszło, dziś znów zawiozłem go...
Skurwysyny tak poskładali że praktycznie wbijanie biegów teraz to pierdolone układanie puzzli - może się uda, a może nie...
Ale chuj, to tylko przedmiot. Nie ma co płakać.
Plany i opcje.
Może od początku...
Mój tatuaż który mam robić za tydzierń, wisiał na włosku, chujowo wylądowałem z kasą, i nie starczyło by mi na niego 5tego. A 10tego dop. wypłata..
Lecz jak widać są ludzie z którymi można się zajebiście dogadać, za co jestem wdzięczny. I nie powiem, zamurowało mnie to jak gadaliśmy..
To już wyjaśnione, temat zamknięty <3
Planuję wyjazd na woodstock i zaraz po woodzie, wyjazd do babki w góry.
Wolne już mam wpisane, tydzień wpisany - jadę się bawić i odchamiać.
A teraz bonus tygodnia.
Na jakieś 95% wypierdalam w bardzo niedługim czasie do Belgii, taka modna emigracja haha.
A tak na serio, przekonało mnie kilka rzeczy - Belgia, j. Angielski, zarobki, klimat, i ogólne życie tam..
W Polsce, robię czasami po 270h miesięcznie ( gdzie na umowie zleceniu głównie robi się 180h miesięcznie w większości prac..) Jest to paranoja..
Ale w ogóle trzeba się cieszyć, że ma się pracę. Ogólnie na nią nie narzekam, jest przyjemna, ale jednak godziny są przerażające... Choć teraz mi to wisi, bo robię 24h a 2 dni w domu jestem... Chuj z tym, jak to mówią - wyśpię się w grobie.
A teraz ukłon do podłogi, zwijam kapcie.
Bless ya, fuckers!