Ktoś mądry z kim lubiłam konwersować powiedział, że moje zasady, ideały są utopią, świat i ludzie są inni, nie tacy jak w bajkach. Od tego czasu nie lubię z nim rozmawiac!
Szkoda, że nie mogę poznać Forresta Gumpa, czy gladiatora Maximusa albo Joannę d'Arc. Choć pewnie, jak bym ich poznała okazałoby się, że nie są tacy boscy i że są zupełnie normalnymi ludźmi.
Nic to...chyba muszę jednak się wyzbyć myślenia, że tacy idealni ludzie istnieją, bo w przeciwnym razie będę zawsze skazana na rozczarowanie.
Ale w głębi duszy będę chciała i myślę, że podświadomie będę walczyła o to żeby moje marzenia się spełniły, marzenia o tym o czym głosił i walczył rewolucjonista Bob Marley. Pięknie, by było jakby świat był jak jego House of Dread. Chylę czoła! I nikt mi nie powie, że mam marzenia dziecka, że jest to niemożliwe, bo ktoś tego dokonał. Choć za dużo tu gdybania... nie oddam swoich marzeń, wolę żyć z nimi i spełniać je w jednym procencie niż bez nich.