Taka jestem zmarnowana jak właśnie na tym zdjęciu. Weekend był intensywny. W szkole. Pół piątku,caaaała sobota (12 h) i pół niedzieli. To nie było fajne. Plus taki,że spędziłam trochę czasu z BianeczkęBaaaardzo dziękuję za gościnę,za pyyyyyyyyyyyyyyszne jedzenie,towarzystwo i wspaniale wygodny materacyk
W szkole jak to w szkole. Dowiedziałam się w piątek,że czysto śpiewam
I to jest hit tego wyjazdu. Ja pełna obaw,a tu proszę...pani na forum pochwaliła
Gwiazdę macie wśród was i nawet o tym nie wiecie
Spotkałam na uczleni Wojtka z Licynką:)Muszę uskutecznić hodowlę fasoli...no cóż. Chyba się cofam...A tak to było zabawnie,ale zarazem bardzo męcząco. Powrót do pracy pełną parą niestety. Jeszcze się nie wyspałam i chyba tu uskutecznię za 6 lat w styczniu
A teraz...to jestem zmartwiona i do środy się nie uspokoję. Jak już będzie wiadomo,że jest ok...
Z kalendarzem w ręku u Bianeczki wyszło, że...kolejny wolny weekend w połowie grudnia...Fajnie,co??
A kiedy robi się naprawdę ciężko..to włączam ścieżkę dźwiękową z "Topora w serce" i piękny głos Mariusza Ostrowskiego. Nie do zdobycia w internecie....dostaliśmy z Jaracza i upajamy się w pracy jego głosem. Jakoś gdy słyszę jego"W Paryżu bez zmian"...uśmiech wraca. Muszę sprezentować ekipie,która była ze mną wtedy w Teatrze,bo oni też zauroczeni...
MY