Kiedyś czuliście mnie w moich zdjęciach, widzieliście moją obecność w obrazach, jakie malowałam... Kiedyś dostrzegaliście mnie w słowach, które pisałam oraz patrzyliście na mnie spoglądając na wszelkie moje twory, na które pozwalałam Wam spojrzeć.
Patrzycie mi w oczy; to nie jest to samo spojrzenie. Wasze słowa przelatują mi przez głowę. Za każdym razem, gdy odpowiadam, że wszystko jest w porządku zauważam Wasze zwątpienie. Dobrze wiecie, że to nieprawda. Boicie się drążyć temat. Boicie się, bo po raz pierwszy nie wiecie jak zareaguję. To chyba okropne uczucie, nie poznawać swojego przyjaciela?
Kiedyś wzruszałam, teraz moje słowa nie mają najmniejszej wartości. Jestem jak stare, nieostre zdjęcie. Błąkam się w lesie obrazów utworzonych w mojej głowie i próbuję przebić skorupę, którą dawno temu wytworzyłam. Udaje mi się. Zbliżam się niewielkimi krokami i obiecuję Wam, że gdy tylko się z niej wydostanę, już nigdy nie zobaczycie mnie w takim stanie.