photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 18 MAJA 2011

 











Kolejne rozstanie.


Chyba niebawem nie będę się takimi rzeczami przejmować.


Praktycznie rzecz biorąc, póki co rezygnuję ze związków. Chcę poświęcić sobie trochę czasu. Nadrobić zaległości, ugruntować własną tożsamość.

A propos gruntowania i, co za tym idzie, rozmyślań. Dzięki ponownej "nagłej" zmianie ststusu związku na fejsbuku mam okazję do poczynania wielu przemyśleń. Do tego dochodzą zawsze aktualne "Charaktery", które na czas dostarczają mi merytorycznej siły argumentów. W tym miesiącu głównym tematem są związki.

Z obecnej perspektywy, gdy spoglądam wstecz na moje dwa ostatnie związki dochodze do wniosku, że faceci mieli bardzo podobne psychiki ale ich doświadczenie diametralnie się różniło. Różniło się także, to jak zaczęłam oba te związki. Wcześniejszy zaczął się od negocjacji i to był świetny grunt. Następny zaczął się sam. Bez pytań, bez dociekań, po prostu. W pierwszym rozstanie było bolesne ale konieczne. Miłość była ale nie daliśmy radę z poziomami, z ambicjami, aspiracjami. Dwie odmienne perspektywy na przyszłość, kompletnie się wykluczające. W drugim przypadku perspektywy mieliśmy tak podobne, że aż identyczne. Poszło o "niedobranie charakterów". Dwa życiowe ciosy. O tyle dobrze bylo w drugim przypadku, że nie byłam zakochana. Cały czas mnie to zastanawiało, jak to będzie bez wielkiego "bum". Było świetnie.



Nie kochałam go. Martwilo mnie to od początku, że nie będę potrafiła mu dać tyle uczucia co on mi, że to będzie sztuczne i po prostu nie wypali. Jak dla mnie działało i to wręcz zadziwiająco dobrze. Idealny stan. Skupiałam się bardziej na zasadach jakie uznaję za zdrowe dla związku. Myślałam, że mój partner również pójdzie na takie zasady, że będą one jawne, a co z tym zrobimy, będzie zależało od nas. Niestety, ani on nie był na to gotowy (co mnie akurat mocno nie dziwi) ani ja. Nie wyszłam jeszcze z poprzedniego związku, nie mialam czasu na przemyślenia, uksztaltowanie siebie od nowa. Jak w takim stanie mogłabym oddać się komuś innemu? Zakładalam, że z czasem przedefiniuję się i po części tak się stało. Osiągnęłam pełen dystans do swojego poprzedniego byłego. Nie osiągnęłam jedynie dystansu do siebie samej, a bez tego nie ma co pakować się w jakikolwiek związek. Nie mialam na to czasu, wchodząc w nowy związek, nie byłam pogodzona z poprzednim. Poza tym, wpadłam w czarną dziurę. Matura, rekrutacja na studia - straciłam grunt pod nogami. Przez cale wakacje prześladowało mnie pytanie: kim jestem?. Nie widzialam swojej przysłości w różowych barwach, ba!, ja jej wogóle nie widziałam. Taki mały koniec świata. Okres bezproduktywny, pełen zmartwień i trosk, obaw, a wręcz panicznego lęku. Ile tak można żyć? Albo inaczej, jak można być w szczęśliwym związku z tak niestabilną osobą? Ja sobie tego nie wyobrażam, dlatego nie spodziewałam się cudów. Jednak niedojrzale, weszlam w ten związek. Bez sensu.



Na całe szczęście nie odczułam tego rozstania jakoś bardzo dotkliwie. Na pewno, nie jak poprzednie. I stał się "cud". W mojej głowie coś pękło. Pękła bańka fałszu, własnej psychicznej niewoli, w ktorej tkwiłam przynajmniej od drugiej klasy liceum. Skończyło się, poczulam się wolna. Jeszcze bardziej niż po poprzednim rozstaniu. Wyobraźnia zaczęła pracować, jak sprzed 3-4 lat, nabralam dystansu do siebie, motywacji do dzialań i przede wszystkim wierzę w siebie. Mam co powiedzieć ludziom. Mogę się sama określić, widzę swoją drogę. Czuję się silniejsza. Pod nosem zaśmiweam się teraz, że związki mi nie służą, za to rozstania jak najbardziej. Na dziś dzień "trzy razy na nie, dziękujemy", może później, w przyszłości...











 

Informacje o ernesia


Inni zdjęcia: XXIII drogakugwiazdomWchodzimy elmarSurprise qabiTam będzimy bluebird11Omohhnkhfg kurdupelpunk1477... maxima24... maxima24Zima 2025r. rafal1589Beza gorąca. ezekh114Piesek merymery2