O dziesięć lat starsza.
Dziwnie się czuję. Jestem już w tym nowym świecie, ale nie mogę uwierzyć że ten poprzedni był prawdą. Byłam kiedyś w liceum? Byłam z Michałem? Pisałam maturę? Serio?
Kurwa...
Ostatnio skojarzyłam i uświadomiłam sobie, że jest podobnie do 2006 roku, tyko jestem o te 4 lata starsza, piękniejsza, mądrzejsza. Jestem wolna. Tu, w głowie, jestem wolna.
Za tydzień mam zaliczenie z kulturoznawstwa. Zajebiście. Dam radę. Te studia, ten kierunek jest moją terapią, moim wybawieniem. Od polskiego szkolnictwa, 12 prawie że zmarnowanych lat, od moich chorych ambicji, od głupoty. Po czwartkowym wykładzie z literatury miałam ochotę wejść do mojej szkoły, mojego kochanego liceum, podejść do mojej polonistki i z uśmiechem na ustach splunąć jej prosto pod nogi. Nawet nie wiecie jakiego gówna uczymy się w liceum.
Grzmi we mnie frustracja, gniew i pasja. Jak można cos tak pięknego tak bezceremonialnie zjebać?!
I ta głupota. Prześladuje mnie. Ja sama jestem głupia. Boże ile można?!
Masowa kultura. Dezintegracja społeczeństwa. Każdy jest poetą. Jeszcze nie wiem komu jestem wdzięczna.
Ukończcie te pierdolone szkoły.