to jeszcze chyba nie jest dno. Ale juz o dno sie ociera.
I najgorsza z tego wszystkiego jest bezsilnosc, placz i proby pomocy jemu. Ciotki i ich dobre rady sa tak zbedne jak nigdy dotad. Mama zawsze wie, co bedzie najbardziej pomocne. Zawsze, kiedy sie jej sprzeciwialam i nie zalozylam czapki wychodzilo na jej i ladowalam z katarem w lozku.
Ale Swieta? Swieta bez niego? Nie umiem sobie tego jeszcze wyobrazic, ale mam jeszcze pare dni na oswojenie sie z ta mysla. Poi co przerasta mnie to wszystko i poza tym, ze wydzwaniam tam co 2 godziny nie moge nic innego zrobic...