Znowu na świątecznym zdjęciu zasłoniłam całą choinkę. i jeszcze poszło mi oczko.
Trudno jest mi się przyzwyczaić do tego, że traktuje się mnie we własnym domu jak dorosłego. Tylko że z przymrużeniem oka. Dorosłego w moim domu nie pyta się, jak się czuje, jak sobie radzi. Nie pyta się go o takie glupoty, jak praca, wykłady, czy Buenyamin. Tu się o nic nie pyta. tutaj się albo milczy, albo powiela temat krzywostojącej choinki.
Brakuje mi tych glupich pytań, naprawdę. Cieszyłabym sie nawet, gdyby ktoś z nich zapytał się , czy Niemcy w pracy jeszcze mnie nie zjedli, a potem wysłuchali moich historii o tych wszystkich kochanych Panach, którzy życzyli mi wesołych świąt i dziękowali za pomoc.Alby gdyby też posłuchali o tym, jak zgubiłliśmy żółwia, który skrył się w szafie za odkurzaczem, albo o tym, jak dostałam głupie 5 z głupiego testu ,albo o tym, że w reserved była promocja na skarpetki w pandy. Gdyby czasem wysłuchali czegokolwiek, co mam im do powiedzenia.
Nie chce psuć tego najważniejszego dnia w roku, ale z drugiej strony jest mi cholernieprzykro.
Koperta z tłustą plamą i zarzut, że ja już swoje dostałam wcale mnie nie przekonują.
Dobrze, że mam kolejny balsam do ciała.
I dobrze, że paczki dochodzą.
I przede wszystkim dobrze, że za 5 dni On wraca.