Od wczoraj w Siedliskowym salonie stoi wystrojona, pachnąca choinka. Mama zrobiła stroik, ktory do teraz podziwiam, upiekliśmy pierniki, zrobiliśmy rybę po grecku i wysprzątaliśmy. Ale świąt nadal nie ma.
Ktoś zgubił mój tandetny świecznik z balwankiem. Zeszłam do piwnicy i w miejscu, gdzie zwykle stał znajduje się teraz kompot jabłkowy. Lubię kompot, ale na święta wolalabym odzyskać mój tandecuiarski świecznik z Berlina , przy którego kupowaniu tak bardzo łamałam sobie język.
Świąt nie ma, ale są za to cisstka cynamonowe w puszce z brytyjską flagą. I nie wiem, skąd mama je ma, nie chce się nawet tego dowiedziec. Objadam się nimi od 2 dni i nie mam odwagi włożyć innych spodni, niż dresy. Ale wmawiam sobie, że spalam te kalorie.. np.kiedy zamiatam schody.
Nie poszlam na wykłady, ale nie czuję, żeby umknęlo mi coś istotnego. Jeszcze nie wiem czemu, ale brakuje mi motywacji, żeby wysiedzieć tam wszystkie nakazane mi godziny. Czasem lubię być studentem- kiedy kupuję kartę miejską, albo ciuchy w New Looku,- ale często mam też ochotę zrezygnować, tylko zawsze wtedy myślę sobie, że jeśli nie zdobędę w moim zyciu paru papierków, to Buenyaminowi przyjdzie żyć z głupią kobietą - no i wtedy biorę moje kajety, z których Sonne wyrywa zawsze kartki do listów miłosnych i gnam po ten OGROM wiedzy.
Buenyamin uciekł mi do Niemiec.. i nie powiem- pierwszy dzień byl całkiem przyjemny, potrzebowalam takiej chwilowej przerwy, musiałam zatęsknić za tymi czarnymi oczami i wiecznymi buziakami no i za niekończącą się paplaniną. Ale teraz już nie jest mi tak dobrze.. czegoś mi brakuje, nie mam komu zwierzyć się z tego, że wciągnęłam nikkową bransoletkę mojej siostry, kiedy odkurzałam jej pokój , ani z tego, że regularnie wyjadam mandarynki ze świątecznych zapasów. Sonne, wracaj.
Razem z Agą zorganizowaliśmy naszą pierwszą świąteczną imprezę- ukulałam parówki w cieście francuskim , zrobiłam zapiekankę i ubralam jedną z moich najładniejszych sukienek, a Agnieszka znowu została moją stylistką.. I kiedy już wszyscy siedzieliśmy czekając na zapiekankę okazało się, że piekarnik wysiadł. Na szczęście mamy kochanych sąsiadów, którzy uratowali nasze Party i upiekli moje parówki i zapiekankę.
A wszystkim Wam chciałabym życzyć zdrowych, pogodnych i przede wszystkim rodzinnych świąt Bożego Narodzenia. No i oczywiście tony przepysznyvch pierników!