I nagle pojawiła się Ona. Wyglądała przepięknie jak zawsze. Z chwilą, gdy ujrzałem Ją po raz pierwszy, zakochałem się w Niej. Jej woń... Ach... Pachniała tym samym perfumem co zawsze. Kwintesencja seksapilu i subtelności. Na Jej twarzy malował się ten jedyny i niepowtrzalny grymas, który tak bardzo kochałem. Właściwie codziennie przybierała inną postać. Dziś była tą Moją, Moją jedyną, ulubioną. Nie wiedziała o moim istnieniu, ale nie przeszkadzało mi to. Mogłem wpatrywać się w Nią bezustannie, tak namiętnie, jak to tylko było możliwe. I wtedy odwróciła wzrok. Jej oczy spotkały się z moimi. Od tamtej chwili wiedziałem, że nic już nie będzie takie jak zawsze.