No i tak. 

Kolejny roczek sobie przeleciał. 

A ja zamiast uczyć się na wtorkowy egzamin, to siedzę, bawię się zdjęciami i piszę głupie posty. 

Chyba dobry był miniony rok. Żadnych poprawek, zaliczone praktyki, udane wakacje, praca licencjacka in progress i wygląda to dość dobrze. Całkiem spoko. Brak większych dramatów (poza początkiem października. moja biedna Torcia [*]), pies coraz grubszy, ale jeszcze daje radę podskakiwać na mój widok jak przyjeżdżam do domu, nowa kota szalona, i tak ma być. Wspólnymi siłami wraz z mamą ochrziłyśmy ją Kira, ale chyba nic z tego nie wyjdzie, bo rodzicielka się przestawić nie może i woła na nią "Małe". To jeszcze z czasów, kiedy nie byłyśmy pewne płci zwierza :D

Pojutrze już będę w domu, wreszcie. Osiągnęłam ten stan końcowosesyjny, kiedy nie obchodzi mnie ocena z egzaminu, tylko fakt, żeby go napisać. Jakoś, jakkolwiek. Najwyżej będzie drugi termin. No i ten ostatni, najgorszy, to w ogóle jakaś parodia. Ale mniejsza. 

Jest późno i zimno, idę spać. Wyłączam jutuby i inne pierdoły, bo takich rzeczy słucham, że wstyd się przyznać. Ech, z wiekiem zmieniają się człowiekowi przyzwyczajenia... (huehue)

Starość. Dwie dwójeczki obok siebie. I będzie już tylko gorzej :D