Tak właściwie to w każdej sekundzie coś się zmienia...
Jedne zmiany nie mają dla nas zupełnie znaczenia,
za to drugie zmieniają wszystko.
Bywa też tak że w ciągłej monotonicznej pogoni
jeszcze inne zmiany nas bolą.
Ból?
Wynika chyba...tak wydawać by się mogło
z braku akceptacji nowych sytuacji
A może zupełnie inaczej.
Bo skoro coś jest dobre, to po co to ulepszać?
Skoro mamy już te swoje przyziemne szczęście to po co chcieć więcej?
Chciwość? Czy może ludzka naiwność.
I dwie łyzki cukru nie zmienią smaku ostrej potrawy,
gorzej gdyby dodać cały.
Przesadzanie...popadanie ze skrajności w skrajność to ułomność ludzka.
Co jeśli za horyzontem, którego nie znamy a tak bardzo chcemy dotknąć
nic dobrego nas nie czeka?
Trudne zmagania.
I nikt i nic nie jest taki samo.
Po co to ?
Nie pozdrowię dziś nikogo. Choć może pozdrowię swój rozum za ciągłe dopatrywanie się drugiego dna,
bo przecież nawet w złej aurze widnieje cień dobra. I sam cień nie jest straszny gdy kroczy przy nas ta osoba.
Czasem to nie tylk nowy image...
to zmiana duszy.