mój but w rękach Maryś. tsia.
dowiedziałam się dzisiaj, że jutro jedziemy do Kielc na pięć dni :}} w dodatku nie po to, by sobie odpoczywać czy spędzić czas z rodzinką, ale by ZWIEDZAĆ. no fakt, wypadałoby odwiedzić góry świętokrzyskie i tak dalej chociaż raz, skoro przebywa się w tym mieście conajmniej raz w roku, no aleee..
obejrzałam wczoraj Skip Beat. podobało mi się, ale zakończenie było beznadziejne. takie 'a, koniecznie musi być druga seria, bo nawet jeden z głównych bohaterów powiedział coś w stylu: <<chcesz wojny? to będziesz ją miała>>'. a tu dupa, bo przy produkcji serii pierwszej zwróciły się tylko koszty produkcji, więc kolejnej serii nie będzie.. zabrałam się więc za mangę, ale chwilowo przerwałam jej czytanie, bo wolałam sobie obejrzeć coś innego, póki mam jeszcze dostęp do komputera.. -.^
zaczęłam oglądać Fruits Basket, aczkolwiek myślałam, że umrę, czytając to polskie tłumaczenie.. kompletnie NIC nie rozumiałam z tych polskich napisów, więc zabrałam się za wersję angielską i jest O WIELE lepiej.
wasurenaide we fight together
etooo. w piątek impreza, mam nadzieję, że wrócimy przed nią na tyle wcześnie, bym zdążyła trochę odpocząć i się w miarę znośnie ubrać.. ._.
miałam ostatnio jazdę skokową na Frejce i mi się podobało, czułam się pewnie skacząc przez przeskody i WRESZCIE mogłam mieć okazję, by skoczyć chociaż dwie przeszkody pod rząd, ale nieeee, bo podkowa Freji odpada :} więc skończyło się na kilku skokach przez kopertkę, a zaraz po tym stęp.. -.^ i teraz przez tydzień nie będę jeździła konno T.T nie wiem, jak to przeżyję. :{
nauczę się tego niemieckiego, jak nic. gorzej, że wątpię, by wszedł do mojego języka codziennego jak japońskie 'hai', 'gomme', 'doushite', 'nani' i tak dalej, czy też angielskie zwroty... a byłoby dobrze, gdyby tak się stało.