Witajcie, na początku taki krótki wstęp. Jestetm tutaj po to żeby pisać, to jest moja pasja, a właśnie w tym miejscu mogę się z Wami podzielić czymś, co siedzi głęboko we mnie. Będzie to taka moja wirtualna książka dzięki której poznacie moje wewnętrzne "Ja" i to co rodzi się w mojej wyobraźni. Ten świat nie będzie poukładany, ale liczę, że chociaż jakieś części z Was przypadną do gustu słowa, które będą z mojego serca. Co mogę jeszcze tutaj powiedzieć? Liczę na Wasze komentarze (te pozytywne jak i te negatywne) i życzę przyjemnej lektury. Jeśli Wam się podoba możecie wysyłać i polecać. Będzie mi niezmiernie miło, ponieważ pisanie to moja pasja, a raczej styl życia. Piszę bardzo często, gdy jest mi smutno, gdy jestem szczęśliwa, gdy potrzebuję się zwyczajnie wygadać, a nie mam do kogo. Dobrze, kończę tą część i zapraszam Was do naszej wspólnej przygody. Dzisiaj po raz pierwszy wstąpicie w świat pewnej dziewczyny skrywającej niezwykłą tajemnicę. Otwórzmy, więc oczy wyobraźni, zaczynamy! :)
z poważaniem, Cherry.
* * *
Moje drobne palce, ściskały wpół wypalony papieros. Z ust unosił się dym, zatruwając powietrze, tworzył mgiełki, które zasłaniały mi widoczność. Oparte o ściane plecy były pokryte czymś co przypominało krew. Serce niebezpiecznie waliło o pierś, a ja powoli dochodziłam do siebie. Po chwili niedopałek wypadł mi z rąk uderzając o asfalt, a ja odwróciłam się by spojrzeć mu po raz ostatni w oczy. Wielkie, zielone tęczówki przenikały całe moje ciało. Jego twarz wykrzywiona była w bólu, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Wiedziałam, że robię błąd, jednak nie chciałam udawać, że wszystko jest w porządku. Nie mogłam. Chciałam przez chwilę odwrócić się i uciec, jednak to było silniejsze ode mnie. Musiałam stać się i patrzeć, jak miłość mojego życia jest zawieszona pomiędzy dwoma światami. Chciałam go dotknąć, poczuć ciepło jego skóry, smak jego rozgrzanych warg, usłyszeć szept w łóżku, kiedy nasze nagie ciała były jednością. - Nie mogę.. Naprawdę.. Ja... - Powiedziałam odwracając się. Objąwszy się rękoma szłam czując jak zimne kropelki otulają moją skórę mieszając się ze słonymi łzami. Nie mógł nic do mnie powiedzieć, chociaż czułam jego obecność, wiedziałam, że to niedorzeczne. Tak bardzo chciałam cofnąć czas, być przy nim w tej szarej godzinie, odepchnąć go na bok. Ból był nie do zniesienia, osunęłam się na bruku, obejmując swoją klatkę piersiową. Czułam jak moje serce umiera, rozrywa się na milion małych kawałeczków. To było jak wbicie sztyletu w niezagojoną ranę. Miałam już jeden nóż w plecach, nie było miejsca na więcej. Mój umysł błagał bym go uwolniła. Zapadłam się w nicość, przestawałam istnieć. Nie chciałam istnieć. Pragnęłam nie być. Zniknąć. Rozpłynąć się. Nie kochać. Nie pragnąć. Umrzeć.
Otworzywszy oczy poczułam jak światło drażni moje tęczówki. Umysł jeszcze wolno pracował, byłam zdezorientowana, dopiero kiedy zobaczyłam nad sobą głowę Merry zrozumiałam, że to nie sen. Wpatrywała się we mnie z zdezorientowaniem, a jednocześnie ze strachem w oczach. - Znowu piłaś? Natt jesteś niepoważna, dobrze wiesz, że nie możesz tak wymykać się z domu - skarciła mnie jednym ze swoich piskliwych głosów po czym przytuliła mnie do swojej piersi - Widziałam go, znowu go widziałam. Stał jakiś metr ode mnie, a ja nie potrafiłam go dotknąć, był taki realny, a jednocześnie nie z tego świata. Jego oczy błagały mnie o litość, jego serce było wciąż otwarte, dla mnie - szepnęłam czując jak po moich polikach znów spływają gorące łzy. Merry momentalnie cała zdrętwiała i spojrzała na mnie jak na wariatkę. - Raphael nie żyje, umarł. Wiesz dobrze, że nie możesz go widzieć. To tylko Twoja wyobraźnia. Odszedł. Pogódź się z tym. Minęło już tyle czasu, musisz wiedzieć, że.... Ludzie nie wracają a duchy nie istnieją. Musisz żyć tak jak przedtem. Tak jakby go nigdy nie było - powiedziała zdenerwowana a ja odsunęłam ją od siebie i wyszłam. Pragnęłam samotności, pragnęłam... Ciepła. Kogoś kto mnie zrozumie i uwierzy. Miałam dosyć tego, że każdy uważa mnie za wariatkę, tego, że każdy uważa, że przez śmierć Raphaela zwariowałam. Byłam tą samą dziewczyną, tyle, że moje serce przestało bić, było rozbite na miliony kawałeczków, dusza była wyłączona. Nagle poczułam ciężar w prawej kieszeni spodni, gdy wsadziłam tam rękę dotknęłam czegoś śliskiego. Okazało się, że to zdjęcie. Miłość mojego życia uśmiechała się do mnie, ze świecącego kawałka papieru. Byłam pewna, że paliłam to zdjęcie, wszystkie wrzuciłam do ognia zaraz po jego pogrzebie. To było jako pierwsze, gdy się odwróciłam zobaczyłam jego twarz. Pisnęłam, jednak gdy wytężyłam wzrok, zauważyłam, że to nie on wcale idzie w moją stronę. Ubrany w czarną, skórzaną kurtkę chłopak był jednym z nowych w naszej szkole. Bynajmniej tak mi się wydawało, aktualnie zbytnio nie przejmowałam się czym tak błahym. Szedł w moją stronę wpatrując się w moje ręce, a gdy mnie mijał spojrzeliśmy sobie w oczy. Serce skoczyło mi do gardła. Oczy. Wszędzie bym je poznała. Były identyczne jak oczy Raphaela. Duże, zielone, przypominające wstęp do krainy szczęścia, do Utopi, Edenu.. Do marzeń. Chciałam coś powiedzieć, jednak gdy ponownie się odwróciłam jego już nie było. Spojrzawszy na dłonie zauważyłam, że zniknęło i zdjęcie, a na jego miejscu pojawiła się karteczka. Pochyłym pismem wypisane na niej było kilka słów:
"Zobaczymy się dzisiaj o północy na dachu najwyższego wieżowca. Bądź sama. Muszę Ci coś powiedzieć, weź ze sobą wszystkie zdjęcia Raphaela, leżą w Twoim pokoju pod piątym panelem (tym co się rusza)
Tajemniczy"
Serce puknęło kilka razy szybciej niż powinno, a oddech zatrzymał się w połowie drogi. Co to wszystko miało znaczyć? Rozjerzałam się jeszcze pare razy by upewnić się, że nikogo za mną nie ma, po czym ruszyłam w stronę domu. Musiałam zobaczyć zdjęcia, chociaż to absurdalne żeby tam były. Spaliłam je. Wszystkie.
Inni zdjęcia: Obsesja. tophotKiedyś tophotProgress pamietnikpotwora1413 akcentova;) virgo123;) virgo123:) dorcia2700Ojciec i syn acegNartostrada ? ezekh114Osiedle domków bluebird11