'The silent storm in my heartbeat
is raging at the questions of soul
no way back, rising darkness
blind angel in a night without stars
Lost in the silent dream
of a lonely broken love
The fall of hope, of illusion
is hidden there behind the wild rocks
to reach the sun, warm my feelings
I’ll rise where only eagles can fly
Lost in the silent dream
of a lonely broken love
FLY, FLY HIGH
ENLIGHT MY HEART AND MY EYES
BRING HOPE WITH YOUR HOLY SUNLIGHT
THE ANGELS’ FIRE
The silent storm in my heartbeat
is raging the questions of soul
no way back, rising darkness
blind angel in a night without stars
Lost in the silent dream
of a lonely broken love
FLY, FLY HIGH
ENLIGHT MY HEART AND MY EYES
BRING HOPE WITH YOUR HOLY SUNLIGHT
THE ANGELS’ FIRE
I’LL BELIEVE
IN WHAT THE WIND BRINGS TO ME
IN PURE LOVE AND GREAT EMOTION
I WILL BELIEVE'
Rhapsody - 'Silent Dream'
_________________
Dziś jakoś nie byłem zdecydowany co dodać, więc postanowiłem ukazać 'smocze' oblicze zespołu Rhapsody (of Fire). Bardzo ciekawie grająca kapela, jedna z najlepszych na swoim podwórku rodzajowym, z naprawdę 'klimatycznymi klimatami'. Smoki, księżniczki, bitwy i te sprawy ;) Ogólnie ostatnio mam istne zamieszanie w głowie jeśli chodzi o muzykę. Jednego dnia słucham tylko bluesa, a drugiego (tak jak dzisiaj) tylko ostrzejszych brzmień. Nie wiem, jakiś okres mam chyba, albo w ciąży jestem, bo mam różnorodne zachcianki :D
A jeśli już mówimy o dzisiejszym dniu - najlepiej niech już się skończy... Strasznie mozolny, nic mi się dziś nie chce. Dosłownie, zacznę jakąś czynność i nudzi mi się po kilku minutach. Takie dni to moja najgorsza zmora, na szczęście zdarzają się raz na ruski rok. Najczęściej właśnie występują w niedzielę i wyglądają tak: wstaję rano, jem śniadanie, robie z 20 minut coś do szkoły, bo stwierdzam, że mi się nie chcę i porobie coś ciekawszego. Zabieram się za coś na co miałem przed chwilą ochotę, np granie w coś. Gram, gram, mija 10 minut, coś mi nie wyjdzie i rzucam dziadostwo w cholerę mrucząc coś i klnąc pod nosem :D Włączam internet, szukam czegoś od niechcenia, poczytam pierdołę i zaczyna boleć mnie łeb. No to kładę się, biorę coś do czytania, po 5 minutach odkładam, bo nie chce mi się. Spać też mi się nie chcę, bo uważam to za stratę czasu. No czy to nie jest tragizm sam w sobie? Nie mam co robić, czas mi się dłuży, a mimo to nie chce odpocząć, bo to strata czasu. Nie dość, że zaprzeczam sam sobie, to jeszcze się znęcam nad sobą, bo w końcu kiedyś wypadało by odespać ciężki szkolny tydzień. W dodatku zwykle mam zły humor, a moja dziewczyna jest chora i nie może do mnie przyjść. Normalnie wszystko przeciwko mnie ;). Na szczęście w takie dni jak ten istnieje jeszcze muzyka, która jest pozytywnym elementem niedoli i trochę rozświetla świat. Wogóle nie wiem co zrobiłbym bez muzyki. Jakiejkolwiek. Choć z drugiej strony nie, bo jeśli nie wynaleźliby gitary elektrycznej to ta muzyka była by siakaś pusta, mdła... A żadnych bitów, mlaśnięć i rapów słuchać nie miałbym ochoty, bo i po co? Żadnej w tym głębi, żadnego przekazu, a i delektować się tym nijak nie da. Bo co jest fajnego w tekście: 'siedzimy z kumplami w parku, jest zajebiście, trzepiemy sobie i kręci się, joł'? Zresztą ja się nie znam, słuchajcie czego chcecie i nie słuchajcie wujka marudy. Przemyślenia...
Co by tu jeszcze... Za 6 dni studniówka mojej ukochanej, trzeba by se walnąć jakiś koczek czy coś, co by elegancko wyglądać. Hmmm, a może rozpuścić... Albo pofarbować? No nie mogę się zdecydować. Może jednak ten koczek...?
PS: Kochanie, ja w przeciwieństwie do Ciebie nie zapomnę o Tobie na moim blogu i dam Ci buziaki :*:*:*:*