A oto mirabilandyjski diabelski młyn, gdzieś we Włoszech.
Chyba powinnam wstawić bardziej adekwatne zdjęcie, np jakiś ładny widoczek, czy ja+Wenecja, albo ja+Andżelo/Alejandro/w-każdym-razie-coś-na-A. Ale co tam, to mi jakoś bardziej pasowało.
Nie mogę powiedzieć, że wcale mi się nie podobało. Włochy to przepiękny kraj, ze świetnymi tradycjami, przystojnymi facetami i przepysznym żarciem. Każdego dnia działo się coś nowego, ładnie się opaliłam, poznałam świetnych ludzi... Powinnam być zadowolona, prawda?
Teraz żyję tylko oczekiwaniem, chwilami optymistycznym, częściej jednak z czarnymi myślami gdzieś na dnie umysłu.
Będzie dobrze?