"- Ile to już lat?
- Tak naprawdę to... nie pamiętam."
W myśli rozbrzmiewa głos, że było to pięcio-, a może sześcioletnie dziecko.
Jeszcze beztroskie, wciąż zbyt ufne i nadal za bardzo lgnące do rówieśników.
Wkrótce jednak miało się to zmienić choć czuję w głębi serca, że to tylko wymówka.
W pewien letni dzień do dziadków przybyła cała, liczna gromada ich wnucząt. Ciężko po trzydziestu latach stwierdzić, czy palce obu rąk wystarczyłyby do ich policzenia, czy może przydałaby się kolejna, pomocna dłoń. Dzieci jak to mają w zwyczaju, pełne energii i radości harcowały w najlepsze - grając w piłkę, w kometkę czy po prostu goniąc się nawzajem. W sąsiedztwie zaśbyło też inne, zaciekawione przybyszami dziecko. Z wypiekami na twarzy oglądało zabawę rówieśników. Choć to może niedopowiedzenie, bo wśród nich były osoby starsze i o siedem, może osiem lat. Chłonąc widok za płotem przyniosło sobie nawet stołek by siedząc mogło nadal w pewien sposób uczestniczyć w wydarzeniu. Wesoła gromadka zauważywszy obserwatora, ochoczo zapraszała do wspólnej zabawy machając przy tym rękoma, śmiejąc się i przekonując, że będzie super. Rodzice zgodzili się pod warunkiem, że cały obiad zostanie wcześniej zjedzony. Drobna chwila, krótki, ale szybki spacer i oto znalazło się na sąsiednim podwórku. Moment przejścia za bramkę był tym, kiedy reszta młodzików dopadła gościa. Osaczyła go, zaciągnęła do rogu przy bramie po czym zaczęła policzkować, pluć w twarz, deptać piętami po stopach na zmianę z kopaniem po nogach. Z podobną do widocznej przy zabawie werwą szarpali i pytali "co tu kurwa robisz", grzecznie przy tym prosząc o opuszczenie posesji przy pomocy niezrozumiałych wtedy słów jak "spierdalaj stąd śmieciu" i tym podobne. Po jak sądzę kilku minutach tej super zabawy, wypuszczone z potrzasku... najzwyczajniej w świecie poszło do siebie, nigdy nikomu o tym nie mówiąc.
To nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy za młodu było zbyt wcześnie uczone dorosłości, choć tym razem przez inne dzieci i niezaciągane do piwnicy pod nieobecność rodziców.
Od pewnego czasu właśnie rodzicom opowiadam o takich czy innych wydarzeniach, które w czasie gdy miały miejsce, powinny były pozostać tajemnicą, a które to z punktu widzenia osoby pełnoletniej, a może i dorosłej - są dziś jedynie wartymi wyjawienia anegdotami. Anegdotami często i dziś mrożącymi krew w żyłach mamie i przyprawiającymi o smutne milczenie tatę. Choć żadna z nich nie zbliża się swym ciężarem do tej opisanej wyżej czy jej podobnym.
Są jednak rzeczy, którymi podzielę się z Wami dopiero wówczas, kiedy ponownie spotkamy się po śmierci... gdy nie będą miały już znaczenia
Niewiele jest wydarzeń czy decyzji, których w życiu żałuję. Niepodzielenie się z Tobą tą historią, kiedy mieliśmy czas jest jedną z nich. Tym bardziej, że nasze historie są w wielu momentach niemal identyczne. Wiem jednak, że teraz, gdy obserwujesz mnie każdego dnia - już o tym wiesz.
"- A dziś? Jak jest dzisiaj?
- Dziś... dziś znów jestem kimś zupełnie innym."
To tylko samodzielna cząstka mojej istoty, która ujrzawszy wątłą iskierkę dziennego światła wyrwała się z objęć mroku. Pewna Mądra osoba opisała niegdyś jedną z najważniejszych zasad. Pozornie nic nieznaczący zlepek słów doskonale ukryty w niewinnej poezji, stał się jednym z fundamentów mojego teraźniejszego, jak i przyszłego życia. Trzy krótkie wersety zawierające w sobie kwintesencję istnienia.
Tak więc zgodnie z ustalonym Prawem mogę dziś być kimkolwiek sobie wyobrazisz. Wszystkimi i nikim, wedle uznania. Mogę być nim, mogę być nią, mogę być każdym... nawet Tobą. Mam w swym posiadaniu nieskończenie wiele masek, a wszystkie niepowtarzalne. Każda na inną okazję, każda reprezentująca inne emocje czy uczucia.
Wszystkie perfekcyjne w swej niedoskonałości. Jednak żadna z nich nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością, kiedy wieczorem widzę swoje prawdziwe odbicie w lustrze. Rozpadają się jedna po drugiej pod naporem smutnej prawdy... choć nie ma w nich fałszu. Rozsypane w proch służą tworzeniu nowych, bardziej wytrzymałych masek, by pod koniec dnia ponownie uledz zniszczeniu.
Codziennie więc mogę być kimś zupełnie innym.
choć jest jedna Zasada