A gdy już go otworzysz, czy rozpoznasz w nim jeszcze mnie...?
"Obiecuję Ci, każdego dnia stawać się lepszym człowiekiem..."
Nawet najstarsze drzewa zdają się nie pamiętać,
od jak dawna piszę do Ciebie ten list.
Od ilu to już lat nieskładne myśli zapełniają
pustkę wydartego z zeszytu, pożółkłego papieru.
Niczym kartki z kalendarza, każdego dnia wyrywam
kolejną stronę, by zaraz potem splamić ją swoim
chaosem. Tak i oto poniżej, cząstka tegoż...
To list pełen smutku i rozgoryczenia, w między które
co jakiś czas udaje się wpleść nieco radości i uśmiechu.
Nie miej mi więc proszę za złe, gdy jakiś fragment zabrudzony
będzie ziemią, przy opisach moich licznych, bolesnych upadków.
Niech nie zniechęcają Cię też rozmyte litery, skąpane
we łzach tęsknoty za Tobą, naszym światem i bliskimi.
Spróbuj też proszę przemilczeć akapity, gdzie kończył się
czarny atrament, ustepując miejsca czerwieni i towarzyszącym
jej, rubinowym kleksom.
Wybacz mi, że list który otrzymasz jest tak stary i podarty,
pełen koślawych liter, często nieprzemyślanych słów...
z niewyobrażalną ilością błędów.
Moim pragnieniem jest napisać Ci, że staram się każdego dnia,
by słowa jak i papier, na który zostały przelane, były nieskazitelnie
czyste i pozbawione mankamentów. Ale czy jest tak w rzeczywistości?
Niemal codziennie łapię się, na przepisywaniu wiadomości z poprzednich
dni. Tych samych, o których istnieniu chcę czym prędzej zapomnieć.
Wraz ze świtem zaczynam tworzyć na nowo, łudząc się, że nie przeczytasz
wyznań, stanowiących o mej małości.
To, być może, będzie bardzo długi list, w zależności od tego,
ile jeszcze zeszytów mi zostało. A kto wie, może właśnie przez
to będzie zawierał jeszcze więcej błędów, skreśleń i plam...
A może, na moje nieszczęście, została mi tylko jedna, samotna
strona?
Wiem, że każdego dnia mnie obserwujesz
dlatego proszę Cię tylko o jedno
Mimo wszystko, nie trać wiary we mnie
ani w to, że moje życie może jeszcze
stać się Listem, który przeczytasz
z przyjemnością