Siemano mordy. Dzisiejszy dzień był po prostu o dupe rozbić. Rano kawa mi się rozlała. Do tego nie było żadnych bułek bo i po co... Po co człowiekowi bółki? Przecież masło to się nabija kostkę na patyk, w zasmażke i mniam mniam... A potem się kurwa sra cholesterolem i się dziwi, że sie waży 150kg i nie można wejść do kolegi bo drzwi są za ciasne. Potem w drodze na autobus wypadły mi bilety a sam autovan mi spierdolił. Pewnie gdybym na niego zdążył, spisałyby mnie kanary. "Po prostu ten dzień powinien być piątkiem 13" - pomyślałem. Potem byo w miare okej. Po popołudniowym zamuleniu przed kompem poszedem na ośke w nadzieji na rozrywkę. No i ponapierdalaliśmy w 560 elegancko, pośmialiśmy sie i poszliśmy na siłke. Potem humor juz całkiem mi się spierdolił, kiedy odkryłem, że mam takie braki w swojej "sile". Mój młodszy kuzyn elegancko wyciska większe ciężary ode mnie. Wkurwiłem się i postanowiłem twardo wziąźć się za siebie. Choćbym się miał zesrać to będę ćwiczył, wyciskał i trenował nawet pustakami wbitymi w metalowy pręt na osiedlowej ławce. Zbyt długo się opierdalałem. Czas zacząć działać. Jedziemy kurwa ma byc progres i wam ćwiczące ziomeczki też fury motywacji i determinacji. Z fartem