Każdy z nas ponoć urodził się człowiekiem
każdemu przyszyto metkę nim uniósł powiekę
wszyscy niby różni tak a przecież tacy sami
wszyscy mali zagubieni z ukrytymi wciąż zębami
Podróż narzucona wszystkim pokusą bliskości
scena okryta kurtyną z pajęczyny kłamstw i radości
przedstawienie co kończy i zaczyna się tak samo
choćby niewiadomo ile ról pośród aktorów rozdano
Czasem człowiek człowiekowi wilkiem bywa
czasem człowiek węża w kieszeni ukrywa
innym razem człowiek uczy się na własnych błędach
innym razem człowiek następne popełnia
I roznoszą się pierwsze miłosne westchnienia
poplątane wśród nich gniewy i smutne zawodzenia
gdzieś pomiędzy nimi sensu niepewność i zagubienie
i to dziwne znalezienie swego miejsca pragnienie
Każdy sobie pępkiem pośród gwiazd na scenie
każdy własne ma tu "unikalne" przedstawienie
wszyscy tą samą publikę przecież dzielimy
wszyscy na te same kurtyny patrzymy
I choć wszyscy jesteśmy z tych samych nici utkani
i choć wszyscy za kulisami zęby na początku chowamy
wszyscy stoimy w tej samej lampy blasku
niezależnie od roli niezależnie od oklasków
Nawet jeśli pająk wie co pajęczyny drżenie przed nim odkrywa
pająk nie wie co będzie z zębami kiedy opadnie kurtyna