Rozdział 17
12 czerwca 2014 roku,Chalmette w stanie Luisiana.
Obudziałam się z bólem głowy mogłam tyle nie pić,ale to nie znaczy,że nic nie pamiętam no,ale nie można powiedzieć,że pamiętam wszytsko.Film mi się urwał od momętu kiedy rozmawiałam z Derekiem,a przynajmniej pytałam co tu robi.Reszty nie pamiętam,ale najwyraźniej to on mnie odwiuzł do domu.Ubrałam czarne przetarte jeansy i luźną koszulkę mojego ulubionego zespołu Artick Monkeys.Potem zeszłam na bok i mnie zamurowało,kiedy zobaczyłam Dereka robiącego śniadanie.
Nie!
-Co tutaj robisz?-zapytałam zszokowana.
-Wręcz błagałaś bym został,a ja nie mogłem odmówić tak ładnej buźce.-powiedział uśmiechajać i mnierząc mnie wzrokiem.-Nie pamiętasz?-zapytał.
-Pamiętam,że Cię spotkałam i pytałam co tutaj robisz,ale dalej nic a nic.-powiedział spoglądając na moje splecione palce.
-Na prawde?Musiałaś dużo wipić.-odpowiedział smarząc naleśniki.
-Derek mogę Cię o coś spytać..?-zapytałam nieśmiało.
-Jasne.
-Co się stało po naszej rozmowie?-zapytałam czująć jak moje policzki robią się czerwone.
-Zawiozłem Cię tutaj polożyłem do łózka byłagałaś mnie,żebym zostal,wieć poczekałaem aż zaśniesz.I po ciuch zeszedłem po schodach i położyłem się na kanapie-powiedział wskazując na rozkopaną kanapę.
-Więc my nie...?-zapytałam czując się jak idiotka.
-Co?...Nie! Spokojnie nie sypiam z kobietami,które są pijane.-powiedział śmiejać się.
-Dzięki Bogom!-wykrzyczałam i podeszłam bliżej nigo nadkładając sobie śniadanie.
-Jestem,aż tak odrażający?-zapytał z slodkim uśmiechem.Wcale nie wyglądał jak morderca.
-Nie! Wręcz przeciwnie jesteś mega przystojny i seksowny...Ale umarłabym gdybym była pijana i poszła z Tobą to łóżka.Dziekuję,że zostałeś i za śniadanie.-odpowiedziałam uśmiechając się i siadając przy blacie.
-Wieć jestem mega seksowny i przystojny?-powiedział uśmiechając się.Żalowałam,że w nocy nie zabrałam mu koszulki.
-Serio?Tylko to zapamiętałeś?-zaśmiałam się.
-Nie,ale nie wiedziałem,że Ci się podobam myślałem,że ty i Ashton...-przerwałam mu gestem ręki.
-Było mineło on nie jest dla mnie.Kiedyś byliśmy razem,ale nie wyszło.Już nic do nigo nie czuję.-odpowiedziałam pewna siebie.
-Do dobrze.Muszę jechać do pracy spotkamy się spoźniej?-zapytał uśmiechając się uwodzicielsko.
-Jasne.-odpowiedziałam sprzątając po śniadaniu,które razem zjedliśmy.
-Do zobaczenia-powiedział i wyszedł.Zrobiłam trochę porządki,które zdecydowanie trzeba było zrobić i potem zeszłam do piewnicy.Jak może wyglądać?Ciemne pomieszczenia i jedną żarówką,która oświetla całe pomieszczenia,a na półkach stoją kompoty zrobione przez babcię,ale moja wcale tak nie wyglądała.Była jasnym i dużym pomieszczeniem pełnym różnych broni.Czemu? Tata był Szeryfem stąd pełno broni,oraz dlatego,że ją sprzedawał legalnie oczywiście.Zawsze zastanawiałam się jak to pomieszczenie wygląda Scott wiele mi o nim opowiadał,aż pewnego dni bez zgody taty mnie tu zaprowadził.Tata zawsze to samo powtarzał "Słońce do nie dla ciebie jesteś zbyt delikatna to zadanie dla Scotta on przejmnie to -pokazywał na stos broni i swoją odznakę szeryfa-po mnie ,a ty dom" Nigdy nie lubiałam gdy to mówił,ale teraz mi tego cholernie brakuje.
Kiedy już zrobiłam porządki,które zajeły mi dość sporo czasu zadzwoniłn Derek.
-Może obejrzymy jakiś film u mnie,ale u ciebie?-zapytal uwodzicielsko.
-U mnie,za ile możesz być?-zapytałam uśmiechajać się pod nosem.
-Będę za pięć minut.-odpowiedział i się rozłączył.
Po chwili zaparkował samochód przed domem i zapukał do drzwi,krzyknełam tylko,że jest otwarte.
-Cześć.To co oglądamy?-uśmiechnął się uwodzicielsko i usiadł koło mnie na kanapie.
-Wyścig po życie*?-zapytałam.
-Daje ci prawo do wybrania.-kiedy włączyłam film i oparłam się o kanapę Derek objął mnie swoim ramienie i spojrzał mi w oczy...