Rozdział 16
11 czerwca 2014 roku,Chalmette w stanie Luisiana.
-Nie mieliśmy okazji pogadać.Chciałem się dowiedzieć co u ciebie słychać nie widzieliśmy się przez trzy lata.-odparł zajmując miejsce obok mnie.
-Wiem dość spory kawał czasu.Co u ciebie?-zapytałam uśmiechając się.
-Dobrze chociaż było by lepiej gdybyś przez ten czas była ze mną.Myśle,że powinniśmy spróbować jeszcze raz.-powiedział stanowczo spoglądając mi w oczy.
-Ash nie sądzę by to był dobry pomysł.Ja już nic do ciebie nie czuję...-po chwili uświaoiłam sobie,że to co mówię jest prawdą.Moje serce nie bije mocniej na jego widok tak jak to było kiedyś.Już nie chcę leżeć w jego ramionach już nie...
-Nic do mnie nie czujesz,ale do niego tak?-odwrócił ode mnie zwrok patrząc przed siebie i zaciskając pięści ze złości.
-O kogo....Aha.-przez chwilę nie wiedziałam o kogo mu chodzi,ale uświaomiłam sobie,że chodzi o Dereka.-nie mam pojęcia czy coś do niego czuje.
-Malia kocham Cię i pamietaj o tym możesz w,każdej chwili do mnie wrócić nawet teraz.Wiem,że w głębi serca nadal coś do mnie czujesz.A co do Dereka dobrze wiemy,że coś między wami jest więc nie oszukuj mnie ani siebie.-po tych słowach wyszedł z mojego domu.Siedziałam tam przez kilka minut i myślałam nad tym co powiedział mi Ash.Może ma rację,że oszukuję samą siebie mówiąc,że nie wiem czy coś czuje do Dereka? Ale co jeśli tak ,co wtedy zrobię?Postanowiłam iść na miasto.
(Derek)
Dziwi mnie to,że Malia wróciła do domu.Miała przed sobą tyle mozliwości dobre oceny , wzorowe zachowanie i stu procentowa frekfencja zrobiły swoje.Mogła pójść do najlepszych uczelni w stanach na przydład do Williams College czy nawet do Stanford University.A wróciła tutaj do mniej zamieszkanej Chalmette.Nie żebym narzekał na miasto w naszej okolicy jest spokojniej niż w centrum,ale nie mamy najlepszych uczelni,a ona mam wielkie możliwości.Kiedy wracałem wieczorem z pracy zauważyłem Malię idącą wzdłuż chodnika.
-Wyglądasz jak seryjny morderca w tych czarnych ciuchach.-powiedziałam zatrzymując się i otwierając okno.Uśmięchneła się słodko spoglądając na mnie.
-Dzięki.-zaśmiała się-co tutaj robisz?-zapytała idąc dalej.
-Wracam z pracy.Gdzie ty idziesz?-zapytałem.
-Gdzie mnie nogi poniosą!-zaczeła się śmiać.-która jest godzina?
-dwudziesta trzecia,co robisz o tej godzinie na mieście sama?-zapytałem zaczynajac się martwić.Nie zdawałem sobie sprawy,że jest tak późno.
-Wyszłam się przejść.-odpowiedziała.Podbieglem do niej i stanełem przed nią
-Wszytsko w porządku?-zapytałem trzymając ją w miejscu.-Ile wypiłaś przyznaj się.-
-Dwa,a może cztery...-zaczeła się śmiać jeszcze głośniej.
-Chodź zawiozę Cię do domu.-było trochę trudno wsadzić ją do samochodu,ale w koncu się udało.Otworzyłem drzwi i położyłem ją do łożka miałem już iść,ale złapała mnie za rękę.
-Proszę Cię nie odchodź zostń ze mną.-powiedziałą błagalnie.
Williams College