Rozdział 8
27 listopada 2011 roku
Chciałam iść stąd jak najszybciej.Ale uświadomiłam sobie jedną rzecz: Jest nowym policjantem,ale może wie coś więcej niż mi się coś wydaję.
-Mogę Cię o coś zapytać?-zapytałam spokojnym i opanowanym głosem.
-To zależy co chcesz wiedzieć.-powiedział oschłym głosem.-ale postaram się opowiedzieć.
-powiesz mi co było przyczyną wypadku? Jak to się stało? Jesteście pewni,że to był wypadek?-Zapytałam patrząc na jego reakcję,czyży zaczął się pocić z nerwów? Tak denerwuję się.
-Mówiliśmy ci,śliska droga,było ciemno..jeleń na drodze..wraca...
-Jeleń? Nie mówiliście nic o żadnym jeleniu.-przerwałam mu.Próbowałam znaleźć w pamięci rozmowę w dniu wypadku,ale nic nie wspominali o jeleniu albo o jakim innym zwierzęciu.
-Naprawdę? Musieliśmy to pominąć , to pewnie przez emocje..To był jeden z moich pierwszych dni w służbie i dlatego może ci o tym nie wspomniałem.A Sam..-powiedział spoglądając na mnie-sama widziałaś,sam był w szoku.
-Aha,rozumiem.Ale dziękuje,że teraz mi o tym wspomniałeś.Jest coś jeszcze czego mi nie powiedzieliście przez emocje?-zapytałam.Starałam się mówić każde słowo tak wiarygodnie,by w nie uwierzył.Sama prawie w to uwierzyłam.Przez emocje? Dawno nie słyszałam takiego kłamstwa.Przypomniałam sobie jego twarz,nie widziałam,żeby malował się na niej współczucie..raczej poczucie winny.Ale czemu?ahh tak,to nabierało sensu.Dzięki mojej fotograficznej pamięci mogłam sobie przypomnieć,każdy obraz co mi to bardzo ułatwia.Starałam się nie wpaść w szał.
-Nie,nie wszystko już wiesz.To masz pudło,trafisz do wyjścia?-czemu mnie nie oprowadzi,może udało, by mi się coś jeszcze z niego wycisnąć..Ale pokiwałam twierdząco głową.Nie odezwałam się do niego słowem,nawet 'cześć' powiedzenie mu do widzenia nie pasowało,tym bardziej,że może miał z 20 lat.Byłam już za drzwiami i moją uwagę przykuł plan budynku,zobaczyłam, gdzie trzymają akta i dowody...Muszę to zdobyć.
Pomyślałam,że mogę tu zajść i zobaczy,c to i owo.Weszłam na szczęście drzwi były otwarte i nie było w środku żywej duszy.Szukałam piętnaście minut czas leciał i już myślałam ,że nic tu nie znajdę,a jednak na biurku leżały papiery mojej rodziny,wszystkie dane,sprawdzenie czy w czasie wypadku nie byli pod wpływem środków odurzających i tak dalej.Obok była drukarka,przecież nie mogłam zabrać oryginału, pięć minut później miałam kopie przy sobie i poszłam na koniec i zobaczyłam drzwiczki z napisem 'Magazyn dowodów.Nie upoważnionym wstęp wzbroniony.' i weszłam do środka,znalazłam nazwisko 'tate' i poszperałam tam trochę i znalazłam jedynie jakieś papiery i zdjęcia i również to skopiowałam.Już miałam wyjść,ale nie mogłam się o przecz małej pokusie.Plan również tu był i spojrzałam na dane pracowników.Biuro znajdowało się w lewym skrzydle,mam, zaledwie dwadzieścia minut na dojście tam i wyjście z budynku.Jak się stąd nie wydostanę będzie po mnie,włączą kamery i zobaczą,że tu byłam.
Starałam nie panikować i wyszłam, gdyby nigdy nic prze nie uwagę recepcjonistki mogłam się dostać do lewego skrzydła...Kiedy byłam już w biurze uświadomiłam sobie,że nie wiem jak na nazwisko ma Derek,ale to nic na pewno coś tu znajdę,starałam się, jak najszybciej szukać.Znalazłam imię Dereck na teczce, ale nie byłam pewna, czy to on,zdjęcie było zamieszczone w środku,gdybym dzisiaj go nie zobaczyła nie rozpoznałabym go,bez jego uwodzicielskiego uśmiechu i uczciwości w oczach.Był prawie nie do poznania.Niestety, tu nie miałam tyle szczęścia i nie było drukarki,więc postanowiłam zrobić wyraźne zdjęcia i wydrukować je w domu,zostało pięć minut! Zaczęłam lekko panikować,więc szybkim krokiem poszłam wzdłuż korytarza.Jest udało się.Na dworze było okropnie zimno,proszę niech samochód odpali.Niestety, ...
Do kogo miałam zadzwonić? Proszę Juss odbierz.Kiedy po szóstym sygnale nie odebrał straciłam nadzieje,spojrzałam na zegarek jest dziewiętnasta prowadzi korepetycje i zawsze wyłączał telefon,żeby nikt mu nie przeszkadzał.Jedyną osobą ,która mi teraz pomoże jest Ash.Zjawił się dziesięć minut później.
-Dziękuję,że po mnie przyjechałeś.Zaczekaj,włożę pudło do bagażnika.-powiedziałam i poszłam odłożyć pudło.
-Nie ma za co,chodź jest zimno.-powiedział delikatnym głosem.Proszę niech nie odzywa się słowem,niech nie zaczyna rozmowy na n a s z temat,jeżeli w ogóle jesteśmy my.
-Co robiłaś na komisariacie?-zapytał spoglądając na mnie.
-Odebrałam rzeczy rodziców.-powiedziałam patrząc przez okno na spadające płatki śniegu.
Gdy już miałam mu podziękować i iść szybkim krokiem do domu,złapał mnie za rękę i zatrzymał.
-Możemy pogadać?-zapytał niemal błagalnym tonem.
-Nie sądzę,żeby to był najlepszy pomysł.
-Malia,przestań.Ile to jeszcze będziemy ciągnąć? Dobrze wiemy,że oboje siebie pragniemy,a ty ciągle uciekasz.Nie chcę żebyś odchodziła.Chciałbym spróbować jeszcze raz,na nowo.
zatkało mnie .