pisałeś, że moja wena na pisanie długich tekstów przepełnionych uczuciami gdzieś we mnie siedzi i tli się, żeby w końcu wybuchnąć jak wulkan.. chyba właśnie wybucha.
dużo się nazbierało w mojej głowie, dużo za dużo.
najwyższy czas, żebym się z Tobą tym podzieliła.. so, let's go.
31.10.2011- wtedy się wszystko zaczęło.
nie wiem jak, nie wiem czemu.. ale stało się.
nie brałam w ogóle pod uwagę, że cokolwiek
kiedykolwiek się powtórzy. cóż, powtórzyło się..
bawiliśmy się tym, wszystko było takie.. proste.
mieliśmy jedynie niewielkie obawy o siebie,
baliśmy się wzajemnie, że druga strona się
zakocha.. mimo to widywaliśmy się, pisaliśmy,
dzwoniliśmy do siebie. w grudniu nastąpiła
przymusowa przerwa.. która z 'dwóch tygodni,
bo święta' zrobiła się przerwą na pół grudnia,
styczeń, luty, marzec, kwiecień.. tzn nie zupełnie,
bo nadal się widywaliśmy, ale było to rzadsze
i raczej.. mieliśmy to gdzieś. (chyba, że źle
wspominam, ale wydaje mi się, że się nie mylę)..
no i w końcu przyszło lato. nasze lato.
nie planując tego- zakochaliśmy się.
to było latopełne kurewsko gorącego słońca..
i uczuć. równie gorących.. uczuć, które chyba
do końca życia będę wspominać z uśmiechem
i sentymentem. byliśmy, mimo, że nie mieliśmy
szans na to, by być. lato 2012 będzie dla mnie
zawsze latem miłości. totalnie i na maksa
nieracjonalnej miłości. nadal uważam, że jesteś
najlepszym wszystkim co mogło mi się przytrafić.
dziękuję za wszystko. za każdą chwilę razem,
a było ich.. sam wiesz- całe mnóstwo.. Twoje
mieszkanie, celtowe zaplecze, celtowy ogródek.
to dziwne, że 'nasz świat' zamykał się głównie
w tych trzech miejscach.. wspomnień mam tyle,
że nie potrafię ich tu nawet przytoczyć, bo nie wiem
które fajniejsze. zaskakiwałeś mnie ciągle czymś..
dawałeś mi tyle szczęścia i radości, że nie potrafis
z sobie tego wyobrazić. ale najważniejsze co mi dałeś..
to wiara w miłość. uwierzyłam w to uczucie. uwierzyłam
w nas.. i znów rozczarowanie, znów cios w serce.
moja wiara pękła jak bańka mydlana, po prostu
poszła się jebać. cieszę się, że pojawiłeś się w moim
życiu, że dałeś mi tyle ciepła i czułości. potrzebowałam
tego. potrzebowałam Ciebie.. ale prawdę mówiąc chyba
bardziej w tej chwili cieszę się, że zrozumiałam kilka
rzeczy.. że zrozumiałam, że z Iwoną nie wygram.
Twoja moralność nie pozwala Ci żyć tak jak byś tego
chciał i tak jak ja bym tego chciała. więc najwyższy
czas powiedzieć sobie dość i się pożegnać.. i to jest
właśnie swego rodzaju mój list pożegnalny do Ciebie.
dziękuję za wszystko. nie znikniesz z mojego serca
tak po prostu.. ale z głowy już niemalże zniknąłeś.
myślę, że z tym wpisem znikniesz na dobre..
i nie miej mi tego za złe. po prostu musiałam to zrobić.
zaczynałam się dusić ciągłym czekaniem na jakiś znak od Ciebie.
jeszcze raz dziękuję.. trzymaj się ciepło i bądź szczęśliwy.
i pisz czasem co u Ciebie.
PS. proszę, odpisz mi cokolwiek, żebym wiedziała, że to przeczytałeś.
Inni użytkownicy: lollypoplollypopolejtoxddderwa22protectyourauraelmariachi28921lordmagriffy93gandaharbulkazpasztetemkobekontakarolekrs
Inni zdjęcia: Uparty jak Osioł :) bluebird11Rekonesans terenu. ezekh114... thevengefulone... thevengefuloneMorze kostki. ezekh114... thevengefulone... thevengefulone... thevengefulone... thevengefuloneBiałe plamy. ezekh114