będę ci szeptać do ucha całą noc trzy dni i pół niedzieli
o tym jak dużo niczego
jak nic złego
nic się nie stało
nic strasznego
do niczego wielkie nic
podobnego
a ty będziesz spać i spać ale nic to
wstaniesz potem i będziesz chciał sobie przypomnieć o czym to była mowa
a tu nic
żadnego tętentu kopyt czy zmieszania na mojej twarzy
zmarszczysz się w zadumie i nic już nie powiesz
tyle było koloru rozgardiaszu petard
jak w ramówce stacji komercyjnej
jak w czasie awarii w bramie ewakuacyjnej
ja będę się wpatrywać w ciebie jak gdyby nigdy nic
chociaż moje serce jak ryba skacze na powierzchnię
moja głowa to skansen
a moje uczynki to kostka rubika
niczego nie wskórasz ja się modlę do księżyca
i jestem mentalną luteranką
wszechlos nic sobie nie robi z pewnych zapatrywań
a mnie ryby duszą