mam embargo w kubku i nie dopijam herbaty.
załóżmy że przez dwadzieścia lat to czterysta hektolitrów niedopitej
i one nagle się znalazły uwzględniając
jedność czasu miejsca i osoby
leją mi się po rękach podlewam nimi kwiaty w ogrodzie wylewam do zlewu i sąsiadom do sadzawki
w banku żywności nie chcieli
jeszcze mi się leje po czole pot z herbatą
eryku wołam eryku bo dobrze brzmi w dramacie
wołacza używam poprawnie bo mi tak przystoi
eryku wydaje mi się że mi się leje
tak sobie idiotycznie pokrzykuję aż w końcu przyjeżdża
to chyba eryk
ale pewna nie jestem bo przecież go nie znam
wzywam jego imię nadaremno z braku lepszych pomysłów na podrasowanie tragizmu
on wchodzi wzburzony mówi dość
wariatko
koniec widowiska wstyd tylko przynosisz
i włącza niebotyczną pompę i palniki i odparowuje moje niedopite życiowe herbaty
zupełnie mi się to podoba bo nikt tak do mnie nigdy nie mówił. serio.
normalnie przecież protestowałabym stawała okoniem unosiła się honorem czy może chonorem, tak to określmy ściślej.
czy też kpiej. kpiejej.
(odwracam waszą uwagę igraniem z ortografią i stopniowaniem przymiotników)
my tu gramatyczkujemy, a eryk dalej władczo mną pomiata
ach jakże się zeszmacam z erykiem i fusami po starej herbacie
ach jakże mi błogo wymoczenie wytytłanie
jak on mi wytyka wszystkie moje przywary
tak właśnie
a ja mu dziko wykrzykuję że tak właśnie jest ty mój rozjuszony reformatorze
nieokiełznany postępowcze
jakże ja szaleńczo akceptuję je wszystkie
co ty wygadujesz za brednie pomylona maniaczko krzyczy mi tak eryk
wygaduję taneczne impresje
bo mi w głowie tak wirują
dekompresje masz tam dekompresje
ryczy eryk
obłąkanych nam nie brak precz idź precz
a ja nawet bym poszła precz ale nawet wstać nie mogę bo mi tak upojnie od tego skundlenia
co za ekstaza znacie te stany
przyjeżdża tu nagle na sygnale pogotowie wszelakie
gazowe moralne i straż pożarna
eryka przewożą na oddział intensywnych terapii dla poprawnych obywateli z których jeszcze coś będzie
a mnie nie mogą podnieść i zostają ze mną wszyscy w tej rozkoszy