Tak czytając niektóre opowiadania dziewczyn, które piszą też z perspektywy chłopaka, albo chłopaka i dziewczyny, postanowiłam, że także wtrące w opowiadania przemyślenia Oskara.
Another day 25.
- Co się dzieje? - Wyrwał mnie w końcu z zamyśleń Oskar, na drugiej przerwie.
- Nic takiego, co ma się dziać?
- Dobra, dobra. Przecież widzę, wystarczająco dobrze Cię poznałem i wiem kiedy mnie oszukujesz.
- No dobrze, nie chciałam Cię martwić po prostu.
- Wiedziałem, że coś jest na rzeczy. Czym nie chciałaś mnie martwić? - Spojrzał na mnie z ukosa.
- Ktoś wczoraj w parku mi się przyglądał zza krzaków, potem zaczął uciekać. Idąc do szkoły miałam wrażenie, że ktoś za mna idzie, ale nikogo nie widziałam.
- Przewrażliwiona jesteś, wiesz?
- Nie wierzysz mi, zajebiście. - Rzuciłam wściekle i poszłam na boisko usiąść.
Już po chwili Oskar znowu znajdował się koło mnie.
- Przepraszam. Po prostu skoro nikogo nie widziałaś to może naprawdę nikogo nie było?
- Przecież Ci powiedziałam, że widziałam kogoś w krzakach!
- Dobra, luz. Nie krzycz na mnie, ale dzisiaj nikogo nie było.
- Nie wiem, ale boję się.
- Odprowadzę Cię dzisiaj do domu, okej?
- Spoko.
Wstaliśmy i poszliśmy na geografię. Reszta lekcji minęła bardzo szybko i wkońcu wyszłam z Oskarem ze szkoły.
Odprowadził mnie pod same drzwi i pocałował na pożegnanie w policzek.
W domu zjadłam coś szybkiego, bo mama nie zostawiła nam obiadu. Ostatnio bardzo dużo pracuje i prawie wcale nie ma dla nas czasu, kiedy tata żył to obydwoje pracowali na równi i mieli zawsze chwilę dla mnie i Wojtka.
Poszłam do góry i położyłam się na łóżku, postanowiłam się pouczyć na sprawdzian z fizyki, który miał się odbyć za tydzień.
***
Teraz będę musiał uważać, żeby się nie domyśliła, że współpracuję z Łukaszem. A tego sukinsyna osobiście dzisiaj opieprzę, widziała go! Nieźle się wkurzyłem, jak głupi stałem jeszcze chwilę pod jej domem, a potem odszedłem.
Postanowiłem pójść od razu do niego i mu wygarnąć, że ponagla tą sprawę. Jeszcze nie czas, chociaż nieźle się dogadujemy i mi zaufała to jeszcze nie teraz czas na finał.
- Siemano. - Usłyszałem zza drzwi, które po chwili się uchyliły i zobaczyłem roześmianego kolegę.
Wszedłem i skierowałem się do kuchni nalewając sobie soku pomarańczowego, u każdego czułem się jak u siebie. Nie byłem nie śmiały.
- Widziałeś jak ją wczoraj wystraszyłem? - Zapytał ciągle się śmiejąc.
- Ty coś ćpałeś czy co?
- Trochę.
- Tak, kurwa, widziałem! I masz więcej tego nie robić! Jak się skapnie, że z Tobą trzymam to nasz plan się rozpadnie, zrozumiałeś?! - Wydarłem się na niego, i to tak porządnie.
- Wyluzuj, stary.
- Wyluzuję, jak będę pewny, że od tej chwili będziesz robił co Ci każę wtedy kiedy Ci powiem, jasne?
- Zrozumiałem.
Dopiłem jeszcze ten sok i odstawiłem szklankę do zlewu. Poklepałem go po ramieniu i się pożegnałem. Poszedłem do domu i zacząłem grać na Xboxie.
Możliwe, że czasem się pojawią takie dłuższe części :-)