08/04/2018
Zaczęło się na parkiecie około dwudziestej trzeciej. Ciemność łaskotana co jakiś czas strumieniami niebieskich i czerwonych reflektorów, tłum ludzi pod wpływem najróżniejszych substancji, techniawa przeszywająca moje spinające się w rytm uderzeń mięśnie. Uderzeń serca. To wtedy pożałowałam po raz pierwszy, że nie jesteś tam ze mną, a moja rozkosz przeżywania nie jest współdzielona. Mogłaby być ważniejsza i bogatsza o drugie ciało, silniejsze. Szepnęłam znajomemu na ucho, że musze załatwić pewną sprawę. Ty byłeś tą sprawą, jednak nie chciałabym Cię załatwić. To brzmi jak - mieć z głowy, a ja chcę mieć Cię w głowie. Rośnij mi jak piękny kwiat. Marzłam na tym pieprzonym dworcu, w lekkim upojeniu zastanawiając się nad tym, co mnie czeka. Wysiadam. Jest mi wstyd, za siebie. Widze Cię. Jesteś mojego wzrostu i wydajesz się mieć w sobie tajemnicę. Mówię Ci cześć, a Ty każesz mi byc cicho i pytasz czy to Mazzy Star. (Do teraz jestem szczęśliwa, że nie znałam tego utworu, bo mogłam go poznać z Tobą). Idziemy do Ciebie, a moje przeczucie pozwala czuć mi się swobodnie. Nalewasz nam czerwonego wina, którym moczymy suche od natłoku słów gardła. Lubimy ze sobą rozmawiać. Zaskakujemy się wzajemnie, zgadzamy, jesteśmy podobni. Jednak to właśnie Twój śmiech porwał mnie bez reszty.
27 CZERWCA 2019
23 PAŹDZIERNIKA 2018
23 WRZEŚNIA 2018
3 LIPCA 2018
10 CZERWCA 2018
26 MAJA 2018
8 KWIETNIA 2018
11 MARCA 2018
Wszystkie wpisy