jeśli miałabym jakkolwiek cokolwiek opisać
to chyba wystarczyłoby
SORY WĄTROBO
nie. nie jest tak, że nie wiem co się dzieje. że nie wiem jak wracam, kiedy wracam, z kim wracam.
jest właśnie zupełnie odwrotnie.
każdy weekend taki sam. jest alko, jest impreza, jest pompa, jest zdarte gardło, jest spanie po 4 h. teoretycznie idealnie. praktycznie zbyt rutynowo. w sumie to śmieszne. jeszcze pół roku nie wyobrażałam sobie, że istnieje coś lepszego od takiego trybu życia. cóż.... jeszcze nie przeszkadza mi to na tyle by to rzucić. coś nie daje mi tego rzucić.
generalnie to czuję jakby mnie coś dławiło,pisząc tu to wszystko. jak dawno tego nie robiłam. czy jest mi to potrzebne? niekoniecznie. dlatego postanowiłam zrezygnować. pewnie, że czasem zajrzę. że przeczytam. że pooglądam. czasem.
za 8 dni kończę 18 lat. i czuję, że nie będzie to dla mnie nic a nic szczególnego.
ale jednak 28 czerwiec w tym roku ma podwójne znaczenie.
jedno teoretycznie się zacznie, a drugie teoretycznie się skończy.
teoretycznie. bo jak się sprawy potoczą, to wszystko zależy ode mnie.
jeszcze jedna sprawa, która w jakiś sposób mnie męczy... rozglądajać się wokoło mam taką cholernie mocną ochotę na zmianę. jaką? środowiska? ludzi? może tylko wyglądu? może trybu życia? może nastawienia?
bo patrząc wstecz
chyba się troszkę zgubiłam.