jeden z tych dni, które nazywam najlepszymi. dzięki komu? otóż są takie dwa typki:
pierwszy z nich, jest od zawsze. wspiera. uczy. pokazuje. poprawia. poprawia. poprawia. ale przede wszystkim nie owija w bawełnę. nigdy nie zawodzi. nie ma opcji. niedawno wkroczył w dziwny i obcy dla mnie świat dorosłości,dziś, w dniu jego ostatecznego sądu, zdał ważny egzamin, a pzede wszystkim znów udowodnił mi, że można. pomimo tych wszystkich różnic, wciąż jest kochanym strusiem pączusiem. moim małym gnojkiem! :3
drugi typek pojawil się nagle, stosunkowo niedawno, ale za to z jaką mocą! zagnieździł się na dobre. mam nadzieję. pod wieloma względami przypomina mi typka nr 1. mają wspólne podejście do pewnych spraw, oboje są moimi największymi przeciwieństwami. i oboje są nie do wymiany!
ale co ja tam wiem. jest 3:05, a mi potrzeba tylko świeczki i dobrej muzyki,
żeby docenić
dostrzec
pokochać to, co mnie otacza
czym zasłużyłam?