'- Zawsze chcesz być taka?
- Taka, czyli jaka?
- Wiesz jaka. Wolna i samotna. Zawsze chcesz robić to, co teraz?
- Tak - skłamałam cicho.
Skrzywił się. Mimowolnie zacisnął dłonie w pięści i zagryzł wargi.
- Źle to ująłem poprawił się szybko. (...) - Miałem na myśli, czy... Czy zawsze chcesz być 'sama'.
Zaakcentował ostatnie słowo, a ja poczułam przeszywający mnie dreszcz. Tym razem to ja się skrzywiłam. Nie chciałam być sama. Musiałam. Nie było dla mnie innego rozwiązania.
- Oczywiście. - odparłam, możliwie jak najspokojniej. Zdawałam sobie sprawę, z tego, że usłyszał kłamstwo w moim głosie, lecz nie zwracałam na to uwagi. - A ty?
- Tak - odpowiedział bez namysłu a potem zawahał się przez chwilę - Zdecydowanie tak. Nie wyobrażam sobie tego, żeby jakaś kobieta potrafiła ze mną wytrzymać. A i ja nie poznałem takiej, która zaakceptowałaby to, co robię. Zdecydowanie, zawsze chcę być sam.
Coś we mnie drgnęło. Nie rozumiałam dlaczego, ale poczułam ciepło na sercu. Miał racje. Nie mieliśmy nikogo, kto byłby w stanie zrozumieć i zaakceptować to, kim oboje byliśmy. Wszyscy normalni ludzie uznaliby nas za szaleńców. Tylko, czy w istocie nimi nie byliśmy? Kto normalny zgodziłby się na to, na co my się porwaliśmy? Byliśmy jedyni. Niepowtarzalni. Równie głupi i naiwni.
Spojrzałam na niego przelotnie i skinęłam głową z ulgą przyjmując jego odpowiedź.'