photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 13 WRZEŚNIA 2014

20. (Opowiadanie, część IV)

 

Część 4 - "Musimy porozmawiać"

 

- Musimy porozmawiać - rzucił w moją stronę, a ja uświadomiłam sobie, iż coś było nie w porządku.

Jako pierwsza do klęski doprowadziła mnie miłość. Zakochałam się jak idiotka z całych sił, żenującym, szczenięcym uczuciem. Kochałam go tak głupio i beznadziejnie, jak potrafią kochać tylko nastolatki. W gruncie rzeczy sama byłam sobie winna uśpił moją czujność, a ja pozwoliłam mu absolutnie na wszystko. Mamił moje zmysły kłamstwami, a ja łykałam je wszystkie niczym młody pelikan. Głupie porównanie, nieprawdaż? Tak się teraz czuję, gdy wspominam tamten godzien pożałowania związek.

Poznałam go przypadkiem przyjaciółka zasugerowała mi, żebym poszukała pracy w jego firmie. Tak też zrobiłam. Starszy, dostojniejszy, wyrafinowany i zmysłowy, działał na mnie w niewiarygodny sposób. Byłam tak cholernie zaślepiona jego osobą, że nawet dziś wstydzę się tego, co zrobiłam. Minęło tyle czasu, a ja wciąż pamiętam uczucia, jakie we mnie budził. Miałam zaledwie dwadzieścia lat, lecz biorąc pod uwagę wszystko, przez co przeszłam powinnam być zdecydowanie bardziej ostrożna i rozważna.

Tak się nie stało połknęłam pierwszy haczyk. Moim największym błędem był fakt, że mu uwierzyłam dlaczego, gdy jesteśmy zakochani zapominamy o tym, że ludziom nie można ufać?

Oddałam mu się z łatwością małego dziecka. Bezgranicznie wierząc jego słowom podarowałam mu całą siebie: serce, duszę i ciało. Spędziliśmy ze sobą kilka niezwykle gorących, pełnych namiętności miesięcy. Nie widywaliśmy się codziennie, lecz oboje przyjmowaliśmy to z ulgą potrzebowaliśmy swobody. Wtedy ten fakt mnie cieszył. Niestety, było tak do momentu, w którym nie poznałam prawdy.

Cieszyła mnie luźność naszego związku - dzięki temu mogłam poświęcać się swoim marzeniom, Stiv mnie nie kontrolował. On sam również był z tego powodu niewiarygodnie zadowolony nadal mógł wracać na noc do swojej rodziny, do żony i dziecka.

Nie miałam o niczym pojęcia. Mój ukochany ideał mężczyzny uświadomił mnie o tym, podobno nic nie znaczącym fakcie, gdy nosiłam pod sercem nasze własne dziecko.

Nazbyt wyidealizowałam go w swoich myślach, za co przyszło mi zapłacić tamtego pięknego, czerwcowego poranka. Dowiedziawszy się o ciąży czym prędzej pobiegłam do jego gabinetu. Przywitał mnie ku mojemu zaskoczeniu chłodno i z dystansem.

- Musimy porozmawiać - rzekł beznamiętnie.

Poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku, który zignorowałam.

- Steven, kochanie, muszę ci coś powiedzieć - promieniałam szczęściem - Jestem w ciąży, będziemy rodzicami!

Wciąż pamiętam jak pobladł. Krew odpłynęła z jego twarzy, był wściekły. Po raz pierwszy widziałam mojego ukochanego w takim wydaniu.

Odchrząknął.

- Widzisz, pomyliłaś się - odparł lodowatym głosem -  Pomyliłaś się, nie jestem tak do końca samotny. Mam żonę i dziecko, nie mogę ich tak po prostu zostawić. Musisz radzić sobie sama.

Zamrugałam gwałtownie, nie rozumiejąc jego słów. Mój świat się zatrzymał. Nie poznawałam stojącego przede mną człowieka. Co się stało z tamtym mężczyzną, który powtarzał mi, że mnie kocha, który planował naszą wspólną przyszłość, mówiąc, że się pobierzemy i zamieszkamy razem?

Myślałam, że zaraz się porzygam.

Gdy minął pierwszy szok i otępienie wściekłam się. Zaczęłam krzyczeć, dając upust własnej złości. To był mój kolejny błąd, trwał zaledwie chwilę.

Steven poszedł do mnie i kiedy wrzasnęłam wymierzył mi cios w twarz. Upadlam na podłogę i spojrzałam na niego zaskoczona.

Przeprosił, lecz zranionego serca nie można tak po prostu przeprosić. Słowa nie naprawiają czynów, a ja zostałam oszukana i porzucona. Złapałam się za obity policzek, a na moich palcach pozostała krew. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, a on podszedł do szuflady, wyjął kilka papierów i bez zbędnych ceregieli wypisał mi czek bym mogła usunąć dziecko, co zasugerował, bądź bym je zachowała i zapomniała o nim.

Oczywistym było, że tego nie zrobię. Oboje, tak jak mi się kiedyś zdawało, marzyliśmy o rodzinie. Nie mogłam tego zrobić. Nie przyjęłam od niego pieniędzy. Odeszłam.

Tamtego dnia widzieliśmy się po raz ostatni.

Tak oto mężczyzna moich marzeń zostawił mnie samą w najszczęśliwszej chwili mojego życia. Nie obchodziłam go ani ja, ani nasze dziecko. Pragnął jedynie własnego dobra. Jakże mogłam tego nie dostrzec? Jak, do licha, mogłam być aż tak ślepa i naiwna?

Ze złością zacisnęłam dłoń w pięść i uderzyłam nią o ścianę. Sycząc z bólu zsunęłam się po kabinie prysznica i przymknęłam powieki. Mogłam. Mogłam być głupia i naiwna. Mogłam się zakochać, zajść w ciąże a potem stracić zarówno ukochanego jak i dzieci.

Krople wody wciąż obmywały moją twarz, kreśląc ślady po policzku, na którym tkwiła pamiątka po naszym rozstaniu blizna.

 

Komentarze

~zuzz Genialnie! ;*
13/09/2014 11:59:52
dianasullivan Dziekuje :)
13/09/2014 12:02:56

Informacje o dianasullivan


Inni zdjęcia: . pauelka891441 akcentovaJeszcze moment patusiax395Debussy chasienka... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24