Lama podczas konsumpcji liścia wypatrująca drapieżników ;)
No i mamy wiosnę proszę państwa ,z tej okazji Demeter zmieniła się w wiosennego wielkanocnego zajączka i kicała w śniegu.
Niestety temperatura na zewnątrz ewidentnie współgra z temperaturą mojego nastroju. A może powinno być wręcz odwrotnie ponieważ ostatnio większość osobników z którymi mam do czynienia zapomniała ,że do prima aprillis zostało jeszcze trochę dni i uwielbia darzyć mnie smutnymi wieściami robiąc wcześniej nadzieję i tym samym podnosząc mi ciśnienie. Tymbardziej że większość robi to w sposób tak bezczelny ,że najchętniej w podzięce za to waliłabym kijem w łeb.
Zacznę od wszystkich wyłudzaczy ,którzy chcą kupić ode mnie konia . Przeszłam już cały wachlarz oszustów zaczynając na arabach chcących zrobić na mnie nigeryjski szwindel ,kończąc na ludziach którzy chcą wziąść konika ,,na litość" do przydomowej stajenki za jak najmniejszy koszt. Super ! Najlepsi są jednak Ci którzy umawiają się na spotkanie i w ogóle o nim zapominają, kiedy to muszę odmawiać kolejne oferty licząc że delikwent przyjedzie. Chyba muszę przyjąć postawę telemarketera i codziennie truć komuś dupę ,aby w ogóle interes poszedł dalej. Tak więc ściemę wyczuwam na kilometr i informuję o tym moich klientów-oszustów. I tak ze sprzedaży konia robi się never ending story ,a pieniądze mają swoje ending story gdzieś już w połowie miesiąca. Co do poszukiwań pracy zostałam zaproszona na rozmowę gdzie dowiedziałam się że przecież moje cv można podrzeć bo i tak nic w nim nie ma ( cały czas myślałam że 3x praktyki ,wygrany konkurs międzynarodowy i studia w Finlandii to jednak choć trochę ,,coś" w wieku 21lat po czym okazuje się że jednak nic) I że muszę pewnie przepracować u kogoś z pół roku na ,,pańszczyźnie" żeby moje praktyki cokolwiek dla kogoś znaczyły nie dając mi absolutnie żadnej gwarancji ,że dostanę po nich pracę.I taki z tego wniosek ,że żeby pracować w branży trzeba mieć pieniądze i psią nadzieję żeby robić u kogoś za darmo oo !Tak więc trzeba brać byle co ,co próbuję teraz robić ,ale znowu wygląda na to że ktoś robi sobie kolejne prima aprillis.Świetnie !
Poza tym mój ukochany sąsiad ,usilnie stara się zostać gwiazdą nr 1 w tym zestawieniu i po przerwie od stycznia powrócił z pełnym hukiem ,albo raczej z nowym wiertłem i znowu przerabia swoje mieszkanie na ser szwajcarski :D ! Cudo ! Jak można codziennie od listopada (włącznie z sobotami) wiercić ?! Punktualnie od 8 do 18 z przerwą na obiad dla chwackiego pracusia. Boję się że któregoś pięknego dnia przywita mnie wiertło wystające z sufitu i zacznie robić ser szwajcarski też z mojego mieszkania. Chyba przejdę się na górę zobaczyć to mistycznie podziurawione dzieło sztuki, a nastepnie zrobię to samo z jego autorem.
Za to na całe szczęście nie opuszcza mnie mój ukochany ,który pomaga mi znosić trudy i znoje tych batalii z oszustami i inne życiowe niedole i jako jeden z nielicznych nie zawodzi. I chociaż wszyscy chcą mnie zakopać w górze śniegu przynajmniej znajduje się taki jeden który mnie z niej wyciąga;) .
Pozdrawiam zimowo wyczerpana ;)